Tytuł płyty „Ostatni taniec”, a w zamykającym ją utworze pod znamiennym tytułem „Goodbye” (standard Gordona Jenkinsa) długie, piękne solo kontrabasu – tak pożegnał się z nami jeden z najwybitniejszych współczesnych muzyków jazzowych Charlie Haden. Tych głębokich dźwięków nie usłyszymy na żywo już nigdy – artysta zmarł 11 lipca. Płyta ECM, która właśnie się ukazała, była pożegnaniem świadomym: Haden długo chorował, nagranie zostało dokonane siedem lat temu. Ze swoim stałym współpracownikiem Keithem Jarrettem stanowi tu duet doskonały (można by nawet rzec, że tercet, słuchając słynnych pomruków Jarretta podczas gry). Fortepian, kontrabas i standardy – m.in. Iry Gershwina, Theloniousa Monka, Cole’a Portera – zestaw niby najprostszy w świecie, ale w tym wykonaniu jakaż to wyrafinowana prostota. Haden potrafił być muzykiem drugoplanowym, bo taka rola najczęściej przypada basowi, ale też wyjść na pierwszy plan i skupić uwagę na wspaniałym brzmieniu swego instrumentu, dopowiadającym kontekst do tego, co było powiedziane wcześniej. Zaczynał karierę od bezkompromisowej awangardy Ornette’a Colemana, zakończył łagodnymi standardami i pokazem wierności istocie jazzu.
Keith Jarrett, Charlie Haden, Last Dance, ECM 2014