Jeden z najbardziej obiecujących autorów piosenek przed czterdziestką Sufjan Stevens w tym roku tę magiczną granicę przekroczy. Na razie wciąż okopuje się na pozycjach dziecięcych. Cukierkowe aranżacje oparte na tradycyjnych amerykańskich brzmieniach (odwołujące się zarazem do amerykańskiej muzyki współczesnej i folku) wraz z falsetowymi partiami wokalnymi zawsze tworzyły w jego utworach klimat niewinnego dzieciństwa. Dziecięco ambitne były koncepcje piosenkowych cykli: o planetach, apostołach, stanach amerykańskich... Aż przyszedł czas zmierzyć się z własnym dorastaniem, tak po prostu. Nieuchronną w pewnym wieku retrospekcję wywołała śmierć matki (tytułowa Carrie, Lowell to imię ojczyma). Muzycznie to album nieco bardziej powściągliwy, stonowany i akustyczny, bliższy wczesnym nagraniom artysty. Ale siła opowiadania o rzeczach ostatecznych i związanych z nimi emocjach, jaką mają piosenki, sprawi, że dla masowego odbioru tego wykonawcy może to być album przełomowy. I tak jak dotąd w towarzystwie muzyki Stevensa wypadało na chwilę zdziecinnieć, tak tu nie wstyd się z nim wzruszyć.
Sufjan Stevens, Carrie & Lowell, Asthmatic Kitty