Tworzący LXMP Piotr Zabrodzki i Macio Moretti zasłynęli już robieniem rzeczy niemożliwych. Dokładniej: koncertową i płytową własną wersją „Future Shock” Herbiego Hancocka. Odegrana w mizernym, bo dwuosobowym składzie, była ciekawsza od oryginału, co piszę z pełną odpowiedzialnością i gotów jestem udowodnić. Płyta „Żony w pracy” z autorskimi utworami tego syntezatorowo-perkusyjnego duetu idzie dalej w łamaniu konwencji i rytmów, więc w ostatecznym rozrachunku brzmi to jak muzyka fusion na dopalaczach, coś jak dźwięki wydawane przez stary, ośmiobitowy komputer jakiegoś wyjątkowo sprawnego gracza. Określenie własnej muzyki jako „punktu idealnej równowagi między muzyką piękną i nieznośną”, zaproponowane przez Zabrodzkiego i Morettiego, wydaje mi się równie genialne jak sama muzyka, w której jest miejsce na wszystko: szaleństwo, zabawę brzmieniem, kosmiczny odjazd, pastisz, wrażliwość na melodię, ale i kapitalne wyczucie funkowego groove’u. Tylko na nudę miejsca brak. No i niespecjalnie widzę możliwość, by to wszystko objąć jakąś jedną etykietką. Ale tak już jest, że muzykę gatunkową grają w tych czasach sprawni instrumentaliści. Ich zdolniejsi koledzy robią to, co chcą.
LXMP, Żony w pracy, Lado ABC