Od ponad dziesięciu lat grają – jak sami to określili – „heavy folk nieestetyczny”. Faktycznie, pokrewieństwa z ciężkim brzmieniem kojarzonym z neofolkiem są oczywiste, a muzyka kapeli Żywiołak, choć grana na akustycznych instrumentach tradycyjnych (m.in. lira korbowa, gęśle, lutnia), potrafi radykalnie zaatakować receptory. Na poprzednim albumie („Globalna wiocha”) wrażenie robiło nie tylko brzmienie, ale i krytyczne teksty na temat współczesnego stanu ducha Polaków. Nowa płyta, równie głośna, wraca jednak do tradycji – tym razem kaszubskiej. Muzyka ludowa z Pomorza jak mało która pasuje do estetyki (antyestetyki?) Żywiołaka. Jest rytmiczna, surowa, potrafi też być mroczna i transowa. W połączeniu z własnymi tekstami, a w przypadku utworu „Strzeble” ze słowami Leśmiana, znakomicie oddaje klimat tajemnicy i metafizycznego horroru. Między utworami kaszubskie legendy o stolemach (pomorskich olbrzymach), spisane przez Oskara Kolberga, czyta zaprzyjaźniony z zespołem 88-letni Stanisław Szroeder z kaszubskiej wsi Kłączno. Rarytas dla fanów folku, ale chyba nie tylko dla nich.
Żywiołak, Muzyka psychoaktywnego stolema, Karrot Kommando