Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Muzyka

Odyseja i lemoniada

Recenzja płyty: Beyoncé, „Lemonade”

materiały prasowe
Jeśli życie w związku oferuje ci wciąż cytryny, musisz się nauczyć robić z nich lemoniadę – tak przełożyłbym myśl motto nowej płyty Beyoncé.

Jeśli życie w związku oferuje ci wciąż cytryny, musisz się nauczyć robić z nich lemoniadę – tak przełożyłbym myśl motto nowej płyty Beyoncé. W lutym zapowiadał ją wydany z zaskoczenia świetny singlowy utwór „Formation”. Ale także sam album ukazał się nagle, przez pierwszą dobę dostępny był tylko w serwisie Tidal (w którym udziały mają artystka i jej mąż Shawn Carter, czyli Jay Z), a 12 piosenkom towarzyszy trwający nieco ponad godzinę film. Coś jednak przesłoniło wizualną atrakcyjność filmu, budującą różnorodność materiału (który zapuszcza się w rejony rocka, a nawet country), imponujące partie wokalne, a nawet udział znakomitych gości – Jacka White’a, Jamesa Blake’a czy Kendricka Lamara (w świetnym „Freedom”).

Beyoncé, Lemonade, Columbia

Polityka 19.2016 (3058) z dnia 03.05.2016; Afisz. Premiery; s. 73
Oryginalny tytuł tekstu: "Odyseja i lemoniada"
Reklama