Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Muzyka

Piękna beznadzieja

Recenzja płyty: Anohni, „Hopelessness”

materiały prasowe
Trudno sobie wyobrazić, by ktokolwiek się przy tej płycie dobrze bawił, choć – przewrotnie – jest płytą przepiękną i w ogólnym wydźwięku zaskakująco pogodną.

Na pamiętnym albumie „I Am a Bird Now” lider Antony and the Johnsons opowiadał o samotności, bezsilności i lęku o to, co przyniesie przyszłość. Przyniosła bomby z dronów, masowe groby, ciąg dalszy samobójczego podgrzewania planety i powszechną inwigilację. „Tatusiu, tatusiu!/Wiem, że mnie kochasz/Bo cały czas masz mnie na oku” – śpiewa ten sam człowiek już nie jako Antony, ale Anohni. Nowy pseudonim – i inna płeć, bo Anohni to „ona” – przynosi także radykalną zmianę muzyczną. Przytulne akustyczne instrumentarium artystka porzuciła na rzecz elektroniki, pomagają jej szkocki producent Hudson Mohawke i specjalista od syntezatorów Oneohtrix Point Never.

Anohni, Hopelessness, Secretly Canadian

Polityka 19.2016 (3058) z dnia 03.05.2016; Afisz. Premiery; s. 73
Oryginalny tytuł tekstu: "Piękna beznadzieja"
Reklama