Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Muzyka

Zszyte i zmiksowane

Recenzja płyty: The Avalanches, „Wildflower”

materiały prasowe
Po wielu latach przekomarzania się z krytyką i publicznością wydają teraz płytę numer dwa, którą będą promować w sierpniu na koncercie w Krakowie.

Szaleństwo, jakie australijski zespół wywołał przy okazji debiutu 16 lat temu, było czymś niespodziewanym. Przyszli znikąd, a w rozrywkowej formie melodyjnych, gęstych od pomysłów piosenek The Avalanches zaprezentowali całkiem poważną gałąź sztuki muzycznej zwaną plądrofonią, w której chodzi o zestawianie ze sobą fragmentów istniejących nagrań, często ze zmianą nastroju całości. Po wielu latach przekomarzania się z krytyką i publicznością (obie z entuzjazmem przyjęły debiut i czekały na ciąg dalszy) wydają teraz płytę numer dwa, którą będą promować w sierpniu na koncercie w Krakowie. Już wesołkowaty singlowy utwór „Frankie Sinatra” zapowiadający album jest zszywką słynnego tematu calypso Wilmotha Houdiniego (podbitego dla egzotyki partią tuby) i jazzowego standardu „My Favourite Things”. Całość – poprzez wysamplowane fragmenty różnych staroci – zanurza się w brzmieniach starego soulu, to znów psychodelii lat 60., ale więcej niż poprzednio jest fragmentów dogranych w studiu, pojawiają się też goście (MF Doom, Ariel Pink). Nie ma jednak mowy o tym, by wprowadzało to album „Wildflower” w jakieś stylistyczne turbulencje – odpowiednio zmiksowane, utwory te układają się zgrabnie w jedną całość.

The Avalanches, Wildflower, Modular

Polityka 27.2016 (3066) z dnia 28.06.2016; Afisz. Premiery; s. 75
Oryginalny tytuł tekstu: "Zszyte i zmiksowane"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

O Polityce

Uwaga czytelnicy! Kioski Garmond Press bez „Polityki”

Znajdziecie nas w punktach sprzedaży innych dystrybutorów.

Wydawca „Polityki”
14.03.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną