Z pewnością siebie mędrca 82-letni Leonard Cohen zdaje się zakładać w tytule, że my, publiczność, „Chcemy mroczniej”. Ale tekst tytułowego „You Want It Darker” – znakomity, pełen wyrzutu, utrzymany w tonie osobistego rozliczenia – skierowany jest tak naprawdę do Boga. On na ten mrok zezwala: „Milion świec płonie, wołając o pomoc/Która nie nadeszła, no bo ty chcesz mroku”. Oczywiście cały zestaw tych nowych piosenek jest niebywale mroczny w tonie. Rozświetla ten mrok czasem liryczna partia skrzypiec albo swingujące pianino. Ale posępne chórki, a właściwie chóry (dokładniej: śpiewacy z synagogi w Montrealu), ciągną posępne partie wokalne Cohena jeszcze bardziej ku dołowi. Adam Cohen na stanowisku współproducenta nie zmienił tu wiele, a już na pewno nie starał się unowocześnić ani „urozrywkowić” muzyki ojca. Finałowy powrót do tematu świetnej piosenki „Treaty” z udziałem kwartetu smyczkowego wydaje się godnym zamknięciem całej trylogii płyt nagranych po powrocie Leonarda Cohena na scenę. I stawia całość blisko cyklu „American” Johnny’ego Casha – w rejonach wybitnych serii płyt wydawanych na pożegnanie, z „jestem gotów, Panie” na ustach (fraza z utworu tytułowego), papierosem w dłoni (okładka!) i pełną świadomością tego, że mrok może przyjść w każdej chwili.
Leonard Cohen, You Want It Darker, Columbia