Muzyka

Ojciec naśladowców

Recenzja płyty: Lenny Kravitz, „Raise Vibration”

materiały prasowe
Chociaż Lenny Kravitz, rozpoznawalny artysta mający nieprzerwanie dużą publiczność, jest dziś bagatelizowany przez krytykę, jednego nie sposób mu odmówić. Od trzech dekad konsekwentnie proponuje stylistykę z pogranicza rocka, funku i soulu zmieszanych w podobnych proporcjach.

Chociaż Lenny Kravitz, rozpoznawalny artysta mający nieprzerwanie dużą publiczność, jest dziś bagatelizowany przez krytykę, jednego nie sposób mu odmówić. Od trzech dekad konsekwentnie proponuje stylistykę z pogranicza rocka, funku i soulu zmieszanych w podobnych proporcjach. Był więc retro, zanim retro stało się tendencją numer jeden. W tekstach wpisuje się w wielką historię muzyki rozrywkowej z chęcią, czasem nawet pretensją („Obejmij mnie jak Johnny Cash/Wtedy, gdy straciłem matkę” – śpiewa na nowej płycie).

Lenny Kravitz, Raise Vibration, BMG

Polityka 37.2018 (3177) z dnia 11.09.2018; Afisz. Premiery; s. 81
Oryginalny tytuł tekstu: "Ojciec naśladowców"
Reklama