Zestaw mistrzowski
Recenzja płyty: The Beatles, „Abbey Road – Deluxe 50th Anniversary Edition”
Dynamika, precyzja, selektywność dźwięku objawiają najdelikatniejsze muzyczne światłocienie, które słuchaczom wcześniejszych edycji tego tytułu mogły umknąć. Przygotowana z okazji 50. rocznicy swego rynkowego debiutu nowa edycja albumu „Abbey Road” grupy The Beatles olśniewa. To zasługa wspaniałej roboty wykonanej przez syna George’a Martina, Gilesa, który wraz z zespołem fachowców ponownie zmiksował cały materiał, korzystając z oryginalnych taśm studyjnych. Młodsi słuchacze powinni potraktować „Abbey Road” jako przykład mistrzostwa w dziedzinie muzyki. Współczesne płyty uważane są za bardzo udane, jeżeli znajdą się na nich dwa, trzy potencjalne przeboje. Na „Abbey Road” wszystkie piosenki są rewelacyjne. Jakby tego było mało, Beatlesi z godną najwyższego podziwu nonszalancją umieścili na płycie parę trwających ok. 2 minut pięknych „szkiców” utworów, jakby chcieli powiedzieć: „wiemy, że to też ładne, ale mamy tyle pomysłów, że nie mieszczą nam się w pełnych wersjach”. Dezynwoltura godna geniuszy. Te uwagi dotyczyły reedycji oryginalnego albumu. Jednak zestaw „Abbey Road – Deluxe 50th Anniversary Edition”, niezależnie od wersji cenowej (winyle, rejestracja Blu-ray, liczba dysków CD), daje słuchaczowi dostęp do dotąd nigdy oficjalnie niepublikowanych studyjnych materiałów roboczych. Są tu próbne wersje piosenek, podkłady instrumentalne, fragmenty rozmów. Są też prawdziwe niespodzianki, pokazujące, jak mogłyby brzmieć pewne utwory w nieco innym kształcie. Mamy tu więc czarującą, poprzedzoną instruktażem Paula, wersję „Maxwell’s Silver Hammer”. Jest też wspaniałe „I Want You (She’s So Heavy)” z porywającą partią instrumentalną. Nic tylko słuchać i podziwiać.
The Beatles, Abbey Road – Deluxe 50th Anniversary Edition, Apple