Muzyka

Koniec końców

Recenzja płyty: The Cure, „Songs of a Lost World,”

materiały prasowe
Wszystko wskazuje na to, że pod względem ogólnego poziomu melancholii świat właśnie dogonił The Cure.

Mało się już pisze utworów takich jak zapowiadające tę nową płytę The Cure „Alone”. Instrumentalne intro przerwane dopiero słowami „To koniec każdej piosenki, jaką śpiewamy” trwa 3 min 20 s. Na listach przebojów dominują dziś piosenki w całości krótsze niż samo to intro, a głos wokalisty słychać w nich zwykle po kilku sekundach. W przypadku brytyjskiej grupy to stopniowanie napięcia jest jednak bardzo znaczące. Po pierwsze, wprost odnosi słuchaczy do wydanej 35 lat temu płyty „Disintegration” (pisaliśmy o niej szerzej w tekście Łukasza Kamińskiego pt: Oda do żałości ), na której mieliśmy tak powoli rozwijane tematy. Po latach zespół znalazł się bardzo blisko tego wzorca.

The Cure, Songs of a Lost World, Fiction

Polityka 45.2024 (3488) z dnia 29.10.2024; Afisz. Premiery; s. 75
Oryginalny tytuł tekstu: "Koniec końców"
Reklama