Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Muzyka

Zapętlona generacja

Recenzja płyty: Jan-rapowanie, „Groteska”

Jan-rapowanie, „Groteska” Jan-rapowanie, „Groteska” mat. pr.
Nie jest to może album udany, ale bardzo ciekawy.

Jeśli ktoś próbował zebrać problemy pokolenia, które sława dopadła tak wcześnie, że kryzys wieku średniego przyszedł przed trzydziestką – nie musi szukać dalej. Jan-rapowanie ma 27 lat, płyty nie opublikował od lat trzech, co w polskim rapie wydaje się wiecznością („zniknął ze sceny na długo” – czytamy w nocie prasowej). Sprawny, rokujący i dysponujący świetną dykcją raper trafił dobrze i źle naraz: zanim zdążył się zdefiniować, porwał go rodzimy showbiznes. Dał status („Byłem dziś w salonie Mercedesa – w dresach” to najgłośniejszy refren na płycie), ale też zapętlił pracę nad hip-hopem niczym producenci – na tym albumie wyraźnie błądzący – zapętlają beat.

Podsumowania życia – „3 razy byłem na ślubie, 4 na pogrzebie/ 4,8 mam na Bolcie, 4,9 na Uberze” – brzmią groteskowo w sposób chyba niezamierzony. Podobnie jak natężenie nostalgii (za poprzednią dekadą!) na minutę. Można tu więc przyjść kluczem gości – Mata i Taco na jednej płycie nie pojawiają się co dzień – ale wyjdziemy z osobistą wizją, która brzmi, jak gdyby autor był w tym świecie zakładnikiem i mrugał do nas znacząco: „Wszystko mam do przodu, opłacone/ Ale to wszystko jakieś takie... jakbym czekał na koniec”.

Jan-rapowanie, Groteska, 2020

Reklama