Muzyka

Beach Boy solo po latach

Najmniej utalentowany z Beach Boysów?

Była kiedyś taka kalifornijska grupa The Beach Boys, w której składzie było trzech braci Wilsonów. Brian Wilson był muzycznym geniuszem i artystycznym leaderem zespołu. Carl Wilson swoim anielskim głosem nadawał nagraniom grupy szczególny charakter, a reszta dopełniała dzieła wspaniałą harmonią wokalną.

Trzeci z braci, Dennis, grał na perkusji i nie był ani geniuszem, ani aniołem w żadnym znaczeniu tego słowa. Tak więc gdy tenże Dennis wydał w 1977 r. swoją solową płytę „Pacific Ocean Blue”, mało kto, poza paroma krytykami, zwrócił na nią uwagę. Mimo rynkowej klapy, marnotrawny brat nie zrezygnował z własnych planów i rozpoczął pracę nad następnym albumem, „Bambu”. Niestety, przerwała ją tragiczna śmierć artysty w 1983 r. Teraz, po wielu latach, seria „Legacy” proponuje melomanom komplet nagrań Dennisa – „Pacific Ocean Blue” i to, co pozostało z „Bambu”.

I nagle okazuje się, że twórczość tego na pozór najmniej utalentowanego z braci wytrzymała bez trudu próbę czasu. Nie ma tu beachboysowej słodyczy i niebiańskich harmonii, za to dużo mądrych, jak na muzykę rozrywkową, poprockowych piosenek, doskonale wykonanych. Nie trzeba być zgrzybiałym fanem muzyki sprzed 30, 40 lat, by to wydawnictwo docenić. Wystarczy trochę wrażliwości.

Dennis Wilson, Pacific Ocean Blue, Sony Legacy 2008 

  
 

Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Afera upadłościowa, czyli syndyk złodziejem. Z pomocą sędziego okradał upadające firmy

Powstała patologia: syndycy zawyżają koszty własnego działania, wystawiają horrendalne faktury za niestworzone rzeczy, sędziowie to akceptują, a żaden państwowy urzędnik się tym nie interesuje. To kradzież pieniędzy, które należą się przede wszystkim wierzycielom.

Violetta Krasnowska
12.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną