Muzyka

JJ Grey i Mofro: doskonałe granie z Florydy

Doskonała płyta, coś dla antyfanów popu.

Stany Zjednoczone to spory kraj. Banałem jest w kółko powtarzane twierdzenie, że jeśli ktoś myśli, że odwiedziwszy Nowy Jork poznał Amerykę, to jest w poważnym błędzie. Podobnie jest z muzyką. Jeżeli ktoś wysłucha piosenek z amerykańskiej listy przebojów, niewiele się dowie o muzyce Stanów Zjednoczonych. A nawet jeżeli pojedzie na południe Stanów, to jeszcze nie znaczy, że pozna tzw. southern rocka. Sporo może się jednak o nim dowiedzieć, słuchając najnowszej płyty niejakiego JJ Greya z zespołem Mofro.

Grey pochodzi z Florydy, ale jego muzyka nie jest pogodną, słoneczną imprezą dla wypoczywających staruszków i importowanych Kubańczyków. Nowa płyta Greya i Mofro „Orange Blossoms” to typowa dla Południa mieszanina rocka, bluesa, soulu i jazzu. Dużo tu nastrojowych melodii, odpowiednio wspomaganych przez typową sekcję, pięknie brzmiące trąby, a nawet skrzypce. Zaś jednym ze skrzypków jest, ku radości całej Polski, Piotr Szewczyk. Grey sam wymyślił wszystkie (no, poza jedną) piosenki, a lekko utaplał je w słynnej bagnistej atmosferze Południa współproducent Dan Prothero. Doskonała płyta, szczególnie zalecana dla tych, którzy nie za bardzo gustują w homogenizowanym popie, tak ukochanym przez nasze dobre stacje radiowe.
 

JJ Grey & Mofro, Orange Blossoms, Alligator 2008 

  

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną