Muzyka

Anna Zaradny - to samo, ale inne

Recenzja płyty: Anna Zaradny, "Mauve Cycles"

Do słuchania z podwyższoną uwagą

Niewiele jest w Polsce kobiet, które zajmują się poszukująca, alternatywną muzyką współczesną. A może tylko jedna, Anna Zaradny?

Dosyć przerażająca konstatacja, dlatego - mam nadzieję - mylna. Ale nawet jeśli to prawda, pochodząca ze Szczecina artystka w niczym nie ustępuje mężczyznom na tym gruncie. A czy muzyka zawarta na nowej, zresztą pierwszej solowej i pierwszej stricte elektronicznej, płycie Anny, jest kobieca? Trudno pokusić się o takiego typu uogólnienia na bazie tak nielicznych przypadków. Być może chodziłoby o szczególne wyczulenie na brzmienia, na plastyczność, wręcz trójwymiarowość rozgrywającej się na kilku wchodzących ze sobą w reakcje płaszczyznach muzyki. Być może, ale niekoniecznie.

Na pewno jest to język typowy dla Anny, a więc oryginalny. Bogaty w ornamenty, precyzyjny strukturalnie, ale zabrudzony, zakłócony przez burzące porządek drobiazgi. Płyta opiera się na cyklach kontekstów, a jednocześnie posiada kilka planów. Ich nachodzenie się oraz ingerencje nowych elementów raz po raz psują regularność. Po chwili system zasysa pomyłkę i cykl trwa nadal, zmienia się - ten sam, ale inny. Te draśnięcia oraz dramaturgiczne, rosnące napięcie tworzą niepokojący, tajemniczy nastrój. Czuć, że Anna pisała muzykę do sztuk teatralnych.

Płyty słucha się z podwyższoną uwagą. Bo warto.

 
Anna Zaradny, Mauve Cycles, Musica Genera

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną