Joe Bonamassa - mistrz gitary znowu w akcji
Recenzja płyty: Joe Bonamassa, The Ballad of John Henry
Joe Bonamassa to stały recenzobiorca tej rubryki. Zachęcałem czytelników do słuchania jego płyt już chyba czterokrotnie. Dzisiaj zachęcam po raz piąty. Oto nowa propozycja tego rewelacyjnego gitarzysty: „The Ballads of John Henry”. Są na niej w większości kompozycje samego Bonamassy, ale też znajdziemy stary numer Ike’a i Tiny Turnerów z 1971 r., jak również „Jockey Full Of Bourbon” Toma Waitsa czy coś mojego ulubieńca Tony’ego Joego White’a. „The Ballads of John Henry” nie zawodzi oczekiwań. To znakomita porcja bluesowo-rockowego grania, z naciskiem na granie.
Joe Bonamassa dobrze śpiewa, ale prawdziwa uczta zaczyna się, gdy do roboty bierze się jego gitara. Ten wciąż bardzo młody, jak na bluesmana, muzyk (32) zadziwia dojrzałością i biegłością swojej gry. Trudno więc się dziwić, że czytelnicy fachowego „Guitar Player Magazine” uznali go za najlepszego gitarzystę bluesowego 2007 r. Zresztą w przypadku Joego Bonamassy rekomendacje nie są potrzebne. Trzeba do kolekcji dołączyć jego najnowszą płytę i sprawdzić tylko, czy na pewno mamy porządne głośniki.
Joe Bonamassa, The Ballad of John Henry, Provogue 2009