Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Paszporty POLITYKI

Symfonia na orkiestrę dętą

Marcin Masecki i jego symfonia na orkiestrę dętą

„Badanie przeszłości to szukanie w niej jakiegoś odbicia teraźniejszości, standardowe zainteresowanie historią, które w tym wypadku jest związane z jej aspektem muzycznym”. „Badanie przeszłości to szukanie w niej jakiegoś odbicia teraźniejszości, standardowe zainteresowanie historią, które w tym wypadku jest związane z jej aspektem muzycznym”. Leszek Zych / Polityka
Laureat Paszportu POLITYKI w dziedzinie muzyka popularna opowiada o poważnym traktowaniu muzyki popularnej i popularnym poważnej.
„Jako dyrygent jesteś dla muzyków barometrem tego, co się dzieje. Nawet jeśli widzą cię tylko kątem oka”.Leszek Zych/Polityka „Jako dyrygent jesteś dla muzyków barometrem tego, co się dzieje. Nawet jeśli widzą cię tylko kątem oka”.

Bartek Chaciński: – Bywałeś już typowany do Paszportu POLITYKI w obu muzycznych kategoriach. Czy ma dla ciebie znaczenie fakt, że ostatecznie dostałeś go w kategorii rozrywkowej, a nie poważnej?
Marcin Masecki: – Nie sprawia mi to wielkiej różnicy. Płyta „Polonezy” nie jest ani muzyką rozrywkową, ani poważną. Z punktu widzenia technicznego jest na niej równie dużo elementów jednej i drugiej. Wrzucanie tego do kategorii muzyka popularna jest ładnym gestem, podoba mi się. Choć gdyby się znalazły w muzyce poważnej, ciekawiej by było dla tego środowiska.

W jaki sposób dzielisz swój czas pomiędzy liczne projekty? Do tych, w których działałeś wcześniej, wracasz później regularnie?
Właściwie intuicyjnie meandruję. I zmienia się to z sezonu na sezon. Zatęskniłem ostatnio za graniem w małym zespole i w interakcji, tak by inspirować siebie nawzajem. Bo od jakiegoś czasu realizuję się raczej w autorskich projektach – gdy mam koncepcję i zapraszam kolegów do zrealizowania jej. Ostatnio albo jestem solistą, albo dyrygentem.

A gdy jakiś projekt prowadzisz – jak grupę Polonezy, którą widzieliśmy na scenie w trakcie wręczania Paszportów – wymaga to innego poziomu koncentracji, niż gdy grasz solo?
Jest podobnie. Choć dyrygentura, z którą ostatnio romansuję, przynosi tę trudność, że nie można w żadnym momencie odpuścić, jesteś cały czas odpowiedzialny za wszystkich. Wymaga to koncentracji innego rodzaju: jeśli sobie odpuścisz na chwilę, sypie się cała struktura. Gdy gram solo – nawet trudny materiał – są momenty, choćby kilkusekundowe, kiedy mogę się zrelaksować.

Z czego ta różnica wynika?
Jako dyrygent jesteś dla muzyków barometrem tego, co się dzieje.

Polityka 10.2014 (2948) z dnia 04.03.2014; Kultura; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Symfonia na orkiestrę dętą"
Reklama