Miłe faszyzmu początki
Ewelina Marciniak: Nie nastawiałam się na skandal
Aneta Kyzioł: – Wkrótce po tym, jak zakończyliśmy zbierać głosy krytyków nominujących do „Paszportów”, odbyła się konferencja prasowa przed premierą twojej „Śmierci i dziewczyny” we wrocławskim Polskim. Zapowiedź, że wystąpi w niej para aktorów porno, skłoniła ministra kultury do wezwania do odwołania premiery, Krucjatę Różańcową do modłów przed teatrem, było też blokowanie wejścia. Spektakl stał się hitem, jest często grany, ale czy wciąż wzbudza protesty?
Ewelina Marciniak: – Nikt nie protestuje, a w teatrze są komplety. Często przyglądam się widzom i mam wrażenie, że na „Śmierć i dziewczynę” przychodzi trochę inna publiczność niż na resztę moich przedstawień. To ludzie, którzy zwykle do teatru nie chodzą, a tym razem przyszli zwabieni szumem wokół przedstawienia, sprawdzić, o co ta cała afera. Czasem mam wrażenie, że się denerwują, gdy nie nadążają za historią. W spektaklu są dwa wątki: relacji matki i córki, prowadzony fabularnie, linearnie, i wątek uczennicy i profesora, który z kolei się zapętla. Śmieją się też w innych miejscach niż publiczność bardziej wyrobiona. Kiedy student mówi do swojej nauczycielki: „Jesteś jebnięta” wybuchają śmiechem, a gdy pada bardziej subtelnie dowcipna kwestia: „Proszę mi pokazać swojego Beethovena”, nie ma reakcji. To pokazuje, jak odmienne jest poczucie humoru osób, które chodzą do teatru, i tych, które nie chodzą, czyli większości Polaków.
A jakie były reakcje na sceny z udziałem aktorów porno? Przed premierą mówiłaś, że oczekujesz zatrwożenia, nie manifestacji.
Ta pierwsza scena, otwierająca spektakl, która powstała jako ironiczna odpowiedź na reakcje władz i mediów na informację, że w spektaklu wystąpi para aktorów porno z Czech, jest powszechnie odbierana jako rodzaj żartu.