To jeden z najbardziej wyrazistych debiutów malarskich ostatnich lat. Urodzona w 1990 r. w Tarnowie, ukończyła ASP w Katowicach. Wywołała duże poruszenie, gdy w 2015 r., jeszcze jako studentka, zdobyła Grand Prix jednego z najbardziej znaczących konkursów w Polsce – Biennale Malarstwa „Bielska Jesień”. Dwa lata później uhonorowano ją także w konkursie „Talenty Trójki”. „W jej wydaniu malarstwo to po prostu życie” – napisał w uzasadnieniu Karol Sienkiewicz. „Maluje bezkompromisowo, a odłamki jej obrazów trafiają w widzów przy pierwszym spojrzeniu” – dodał w swym zgłoszeniu Jakub Banasiak. Ale obrazy Czech bynajmniej nie należą do kategorii sztuki urzekającej i przyjemnej. Jej styl malarski jest drapieżny, uderza widza swym pozornym prymitywizmem, jaskrawymi barwami, trudną do szybkiego odczytania symboliką, farbą kładzioną tak, jakby artystka atakowała płótno. Czech pracuje jakby w pośpiechu, nie cyzeluje swoich dzieł, dzięki czemu ich ekspresja jest mocniejsza. Także tematyka nie należy do relaksujących: cierpienie zadawane zwierzętom przez ludzi, toksyczne relacje między ludźmi, seksualność, cielesność, choroba. „Kocham zwierzęta i cenię je bardziej niż ludzi. Ich cierpienie bardziej mnie porusza” – powiedziała w jednym z wywiadów. To obrazy malowane z wielką emocją i z impetem atakujące widza. „Działają jak cios w szczękę; po lekkim zamroczeniu zaczynamy trochę inaczej patrzeć na świat” – pisała szefowa Galerii Bielskiej Agata Smalcerz o obrazach Martyny Czech. I budzą skrajne emocje: od zachwytów po totalne odrzucenie.
***
Oni nominowali:
Jakub Banasiak (magazyn „SZUM”), Rafał Kamecki (Artinfo.