Kompozytor opowiadacz
Aleksandr Nowak, kompozytor opowiadacz. Opera ma jeszcze dużo do powiedzenia
DOROTA SZWARCMAN: – Pisze pan teraz operę „Drach” według powieści Szczepana Twardocha na zamówienie festiwalu Auksodrone w Tychach. Ciekawe, że librecistką pana pierwszej opery była osoba z rodziny…
ALEKSANDER NOWAK: – Siostra żony.
Drugiego librecistę pan wyszukał – bułgarskiego pisarza Georgiego Gospodinowa. Trzecia się sama zgłosiła, czyli Olga Tokarczuk, a czwartego wymyślił ktoś inny, czyli Filip Berkowicz.
Z tym że o współpracy ze Szczepanem Twardochem myślałem już wcześniej, gdzieś od czasu „Morfiny”.
Słyszałam, że jest pomysł, żeby ta opera była śpiewana po śląsku?
To będzie raczej miniopera, w trzech scenach, z minimum scenografii, minimum wątków i postaci. Od niedawna istnieje pełna śląska wersja językowa w przekładzie Grzegorza Kulika, ale jeszcze nie zdecydowaliśmy, jak będzie w operze. Może zechcemy pomieszać języki, bo tam są trzy: polski, niemiecki i śląski.
W tym kontekście nie mogę pana nie spytać, czy jest pan Ślązakiem, czy „gorolem”?
Mama urodziła się tutaj, ale jej rodzice wywodzili się z Wielunia. A ojciec jest spod Rzeszowa.
Nie „godoło” się więc w rodzinie.
Nie. Ale chowałem się w takiej dzielnicy Gliwic, gdzie odrobinę się „godoło”, a ponadto śląska jest rodzina mojej żony, więc się tego nasłuchałem.
A pana rodzina była muzyczna?
Nie. W rodzinie często słuchało się muzyki, a ze strony taty dużo osób grało amatorsko, np. na gitarze. Ale profesjonalistów nie było.
Czyj więc był pomysł, żeby pana posłać do szkoły muzycznej?
Lubię myśleć, że mój, ale oczywiście to jest zawsze w dużej mierze kwestia mądrości rodziców.