Szef warszawskiego Teatru Na Woli Tadeusz Słobodzianek napisał kolejną wersję „Proroka Ilji”, a słowacki reżyser Ondrej Spišák, ulubiony współpracownik Słobodzianka, znów po jego dzieło sięgnął. Poprzednia inscenizacja Spišáka poprzedniej wersji „Proroka”, wyreżyserowana w Teatro Tatro ze słowackiej Nitry, pokazywana siedem lat temu w namiocie na dziedzińcu warszawskiego Centrum Sztuki Współczesnej, była przejmującym, wstrząsającym doświadczeniem. Słowaccy i polscy aktorzy (reżyser Łukasz Kos w roli Żyda Rotszylda z Białegostoku i Magdalena Boczarska jako buntownicza Olga) naprawdę byli fanatyczną wspólnotą, która postanawia powtórzyć ukrzyżowanie, bo poprzednie najwyraźniej się nie udało, skoro ludzie wciąż grzeszą, życie jest ciężkie, a światu daleko do raju. Każdy z bohaterów był człowiekiem z krwi i kości, stała za nim wiara – specyficznie pojmowana, wypaczona, ale tym silniejsza, tradycja ludzkich ułomności i najprawdziwsza ludzka rozpacz.
To wszystko znikło w inscenizacji w Teatrze Na Woli. Chłopi, którzy postanawiają ukrzyżować proroka Ilję (stonowany Andrzej Seweryn w tytułowej, choć drugoplanowej właściwie roli), losują role: od Heroda, przez Piłata i jego żonę, Weronikę, Żołnierza, po Judasza. Ale ci chłopi nie są wielowymiarowymi ludźmi. Są płaskimi typami – znakami czy symbolami pustej, fanatycznej, plemiennej polskiej religijności, w której najsilniej ujawnia się chęć linczu i potrzeba krwi. W efekcie sprawnie zrealizowany, przesiąknięty dymem kadzidła i religijnymi pieśniami (jak zwykle świetna Izabela Dąbrowska) spektakl ogląda się bez emocji.
Tadeusz Słobodzianek, Prorok Ilja. Nieprawdopodobna historia w XIV scenach, reż. Ondrej Spisak, Teatr Na Woli w Warszawie