Stalin tańczy lezginkę
Recenzja spektaklu: "Młody Stalin. Prawdopodobna historia w VII obrazach", reż. Piotr Cieplak
Rok 1907, Tyflis, Gruzja. Młody Stalin, już znany na Kaukazie rewolucjonista i ceniony przez Lenina za skuteczność towarzysz, się żeni. Na weselnym przyjęciu oświadcza matce i skonsternowanym gościom, że nie sądzi, aby człowiek, którego przez lata uważał za ojca, był nim naprawdę. Freudowski gest symbolicznego zabicia ojca zaczyna opowieść o człowieku, który odrzucił tradycję i istniejący ład, żeby stworzyć siebie i świat na nowo. Kolejne sceny to rodzaj podróży formacyjnej przyszłego dyktatora. W wiedeńskiej restauracji posłucha lewicowych dziennikarzy i minie się z Hitlerem. Na zjeździe komunistów w Londynie przyjrzy się sporom ideowym bolszewików i mieńszewików. W Krakowie oburzą go pretensjonalni artyści z Jamy Michalikowej, którzy pieśnią „Musimy siać” próbują wyciągnąć kasę od miejskich urzędników. Wymowa spektaklu pełnego aluzji do naszych czasów, w których podobnie jak przed stu laty nie brakuje oburzonych niesprawiedliwością kapitalizmu, jest oczywista: intelektualiści i artyści „sieją” lewicowe idee, których „plon zbiorą” brutalni tyrani.
Kolejny spektakl tandemu Słobodzianek-Spišak nie ma w sobie ascetyczności i siły świetnej „Naszej klasy”. Ciekawie prowadzony temat przemiany młodego buntownika w największego dyktatora w dziejach świata zostaje zagłuszony przez gruzińskie folklorystyczne tańce, pieśni i przyśpiewki, półgołe paryskie kankany i pokazy mody. Do tego wszystko tu jest dopowiedziane i jeszcze dla pewności zdublowane obrazem, jakby autorzy nie ufali inteligencji i domyślności widza. Polski teatr podąża drogą polskiej telewizji?
Tadeusz Słobodzianek, Młody Stalin. Prawdopodobna historia w VII obrazach, reż. Ondrej Spišak, Teatr Dramatyczny w Warszawie