Teatr

Wszyscy byli uwięzieni

Recenzja spektaklu: Marek Hłasko, "Wszyscy byli odwróceni"

Aktorzy raczej krzyczą, niż mówią, co nie służy tekstowi. Aktorzy raczej krzyczą, niż mówią, co nie służy tekstowi. Krzysztof Bieliński / materiały prasowe
Problemem staje się gra aktorów uwięzionych nie tyle w swojej męskości czy kobiecości, co w jakiejś manierze aktorskiej polegającej na wykrzykiwaniu kwestii.

Późny, „izraelski” Hłasko jest mniej znany i dziś chyba dosyć zapomniany. Dobrze więc, że Michał Zadara przypomniał opowiadanie „Wszyscy byli odwróceni”, bo właśnie tekst brzmi w tym spektaklu najmocniej (poza muzyką Jana Duszyńskiego). Hłasko przygląda się przesiedleńcom, rzezimieszkom, robotnikom izraelskim z przełomu lat 50. i 60. – postacie przypominają zresztą jego bohaterów z wcześniejszych opowiadań. Ben Dov, były więzień, wraca do domu, do Eilatu, razem ze swoim kompanem Izraelem (Oskar Hamerski), Żydem z Polski. Jest jeszcze Niemka (Anna Cieślak), która odwiedza kraj swojego nieżyjącego męża Żyda. Inni urodzili się tutaj i boją się słabości, którą przypisuje się Żydom z Europy. W sztuce Zadary (i w opowiadaniu Hłaski czytanym dzisiaj) co innego jednak okazuje się ważniejsze. To opowieść o męskości, o micie męskości, w którym uwięzieni są bohaterowie, przede wszystkim Ben Dov.

Jednak problemem staje się gra aktorów uwięzionych nie tyle w swojej męskości czy kobiecości, co w jakiejś manierze aktorskiej polegającej na wykrzykiwaniu kwestii. W ten sposób żadna z postaci nie zapada w pamięć. Prowizoryczna inscenizacja skłania do tego, żeby słuchać tekstu jak słuchowiska. I po zakończeniu wrócić do Hłaski, żeby sprawdzić, jak to właściwie było z tą męskością.

Marek Hłasko, Wszyscy byli odwróceni, reż. Michał Zadara, koprodukcja Centrali, Muzeum Historii Żydów Polskich oraz Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi

Polityka 31.2013 (2918) z dnia 30.07.2013; Afisz. Premiery; s. 59
Oryginalny tytuł tekstu: "Wszyscy byli uwięzieni"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną