W „Diable” Radosława Rychcika najlepszy jest początek: u stóp schodów prowadzących na scenę szczecińskiego Teatru Współczesnego witają widzów egzorcyści. Niby noszą się jak księża: koszula i koloratka, tylko że koszule mają białe, a koloratki czarne. Kolejna godzina spektaklu schodzi reżyserowi na udowadnianiu, że fascynacja dwuznacznością złych egzorcystów i złem w ogóle jest dziecinna i głupia. Albowiem zło to tylko karnawałowy kostium, pod którym skrywa się szary banał życia. Przykładem „Miasteczko Twin Peaks” – genialny serial Davida Lyncha i Marka Frosta z początku lat 90. Rychcik po latach przeczytał relacje z planu i dowiedział się m.in., że słynny Bob (w spektaklu grany przez Arkadiusza Buszko) – demon, który nawiedzał członków rodziny Laury Palmer i zmuszał ich do złego – ma dość banalną genezę. Scenograf nie zdążył zejść z planu przed włączeniem kamer i przypadkowo odbił się w lustrze. Podobnie banalni są „zarażeni” przez niego członkowie klanu Palmerów. Mamusia jest histeryczką jadącą na prozaku, tatuś to nieudacznik marzący o wyplątaniu się z koszmarnego małżeństwa, sama Laura próbuje pogodzić purytańskie, religijne wychowanie z rodzącym się popędem seksualnym, a dopisana w roli jej młodszej siostry Regan z „Egzorcysty” jest chorą na raka nastolatką. Symuluje opętanie, by stać się bardziej atrakcyjna i zwiększyć swoje szanse na seks. Zło przydaje zwykłym ludziom niezwykłości i znaczenia. Hannah Arendt pisała o banalności zła, Radosław Rychcik zrobił spektakl o banalności życia bez zła.
Diabeł, scenariusz i reżyseria Radosław Rychcik, Teatr Współczesny w Szczecinie