Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Teatr

Mickiewicz rozwałkowany

Recenzja spektaklu: „Towiańczycy, królowie chmur”, reż. Wiktor Rubin

„Towiańczycy, królowie chmur „Towiańczycy, królowie chmur", reż. Wiktor Rubin Tomasz Żurek / Reporter
Aktorzy grają świetnie, wymowa całości jest jednak nazbyt oczywista.

Odbrązawianie odbrązowionego – tak można streścić najnowszy spektakl autorów świeżej i zaskakującej „Carycy Katarzyny”. Tym razem o świeżość było o tyle trudniej, że polski romantyzm wałkujemy, także w teatrze, cztery długie lata – od katastrofy smoleńskiej. Zrealizowani w krakowskim Starym Teatrze „Towiańczycy, królowie chmur” to w dużej mierze kolaż scen o tym, że Adam Mickiewicz (świetny, mistrzowsko operujący ironią Roman Gancarczyk) i jego bliscy (Seweryn Goszczyński, Celina Mickiewiczowa, Ksawera Deybel, Ram Gerszon) za życia nie byli pomnikowymi postaciami, ale ludźmi z krwi i kości, z rejestrem seksualnych i alkoholowych ekscesów, przewin i zdrad. (...)

 

Jolanta Janiczak, Towiańczycy, królowie chmur, reż. Wiktor Rubin, Stary Teatr w Krakowie

Polityka 14.2014 (2952) z dnia 01.04.2014; Afisz. Premiery; s. 71
Oryginalny tytuł tekstu: "Mickiewicz rozwałkowany"
Reklama