Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Teatr

Niskie loty

Recenzja spektaklu: „Upadłe anioły”, reż. Krystyna Janda

Maja Ostaszewska (po lewej) i Magdalena Cielecka próbują ożywić farsę sprzed wieku. Maja Ostaszewska (po lewej) i Magdalena Cielecka próbują ożywić farsę sprzed wieku. Bartosz Krupa / East News
Pozbawiona uroku ramota.

Fars jest jak na lekarstwo, świat dawno od nich odszedł w stronę inteligentniejszych, opartych na dialogu komedii. Jednak polski widz ponoć woli humor sytuacyjny, tak przynajmniej uważają niektórzy dyrektorzy teatrów. Serwują mu więc kolejne sztuczki wiekowego Raya Cooneya, z których żadna nie dorównuje hitowemu „Maydayowi”, albo grzebią coraz głębiej w historii teatru rozrywkowego. Krystyna Janda sięgnęła aż do 1925 r., kiedy to powstała farsa „Upadłe anioły”. Może 90 lat temu kogoś rozbawiła, dziś jest pozbawioną uroku ramotą, której cechą wyróżniającą jest prostota akcji, języka i postaci oraz tanie koszty inscenizacji.

Noël Coward, Upadłe anioły, reż. Krystyna Janda, Och-Teatr w Warszawie

Polityka 2.2015 (2991) z dnia 06.01.2015; Afisz. Premiery; s. 65
Oryginalny tytuł tekstu: "Niskie loty"
Reklama