Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Teatr

Niedośpiewane belcanto

Recenzja spektaklu: „Maria Stuart”, reż. Moshe Leiser i Patrice Caurier

„Maria Stuart”, reż. Moshe Leiser i Patrice Caurier „Maria Stuart”, reż. Moshe Leiser i Patrice Caurier Krzysztof Bieliński / materiały prasowe
Jeżeli tym spektaklem mieliśmy się pochwalić, to wybór nie był najszczęśliwszy.

Miłośnicy tradycyjnej opery bardzo się ucieszyli na pojawienie na warszawskiej scenie Donizettiego – rzadko tu ostatnio gości belcanto. Jednak opowieść o dwóch królowych – Marii Stuart i Elżbiecie I – jest bardzo wymagająca wokalnie. Jeśli nie ma do jej wykonania odpowiednich głosów, z wirtuozowską wręcz techniką, a zarazem umiejętnością wyrażania intensywnych emocji, sprawa jest na starcie przegrana. Tak było i tym razem, ponieważ warszawski teatr zaprosił do głównych ról śpiewaków niespełniających tych warunków. Najbardziej skandaliczny był występ Ketevan Kemoklidze (Elżbieta); Cristina Giannelli w roli tytułowej była od niej lepsza dopiero w finale. Trzeci wierzchołek trójkąta miłosnego, czyli Shalva Mukeria jako Leicester, miał głos nieprzyjemnie ostry, ale w przeciwieństwie do obu pań śpiewał czysto. Nie zawiedli polscy śpiewacy w partiach pobocznych (Anna Bernacka, Wojciech Śmiłek, Łukasz Goliński). Duet reżyserski znany jest ze scenicznych prowokacji; w „Marii Stuart” ich nie ma, jest za to śmiertelna nuda i nieciekawa scenografia (w londyńskiej Covent Garden reżyserzy zostali wybuczeni). Jeżeli tym spektaklem mieliśmy się pochwalić, że wchodzimy już w tak prestiżowe koprodukcje, jak ze wspomnianym londyńskim teatrem oraz z Liceu w Barcelonie, to wybór nie był najszczęśliwszy.

Gaetano Donizetti, Maria Stuart, reż. Moshe Leiser i Patrice Caurier, Teatr Wielki-Opera Narodowa

Polityka 10.2015 (2999) z dnia 03.03.2015; Afisz. Premiery; s. 69
Oryginalny tytuł tekstu: "Niedośpiewane belcanto"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną