Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Teatr

Zapuścić kły w dusze

Recenzja spektaklu: „Dziady”, reż. Michał Zadara

Gustaw‑Konrad (Bartosz Porczyk) i ksiądz Piotr (Mariusz Kiljan) leżą otoczeni przez anioły i Pana Boga. Gustaw‑Konrad (Bartosz Porczyk) i ksiądz Piotr (Mariusz Kiljan) leżą otoczeni przez anioły i Pana Boga. Tomasz Hołod / POLSKAPRESSE
Spektakl podąża za bogactwem form, tonów i treści, nie boi się też mocnych efektów, odwołań do popkultury, w czym jest wierny teatrowi epoki romantyzmu, który był rozrywką masową, przyciągał widzów także porywającą akcją i efektami.

Pierwsza w historii polskiego teatru inscenizacja „Dziadów” Adama Mickiewicza bez skrótów rozpoczęła się w południe, a zakończyła długą i w pełni zasłużoną owacją na stojąco ponad 14 godzin później, o 2.30 nad ranem. Po każdej z siedmiu przerw niemal komplet widzów karnie wracał na swoje miejsca, by oglądać kolejne części, z których I, II, IV i poemat „Upiór” miały premierę dwa lata temu, część III – przed rokiem. Pokazane razem i uzupełnione o rzadko wykorzystywane przez teatr reportersko-publicystyczne, opisujące carską Rosję ustępy do części III, wiersz „Do przyjaciół Moskali” oraz nigdy niegrane Mickiewiczowskie objaśnienia co trudniejszych terminów udowadniają, jak wspaniałym, bogatym – językowo i treściowo – niejednorodnym i porywającym utworem jest to, co zwykle kojarzymy ze szkolną lekturą.

Plakat do spektaklu przywołuje warszawską inscenizację Kazimierza Dejmka z 1967 r. Słynną, bo zdjęcie jej z afisza przez komunistyczne władze wywołało studenckie protesty i stało się początkiem wydarzeń Marca ’68. To z jednej strony przypomnienie, jak ważnym w polskiej historii utworem są Mickiewiczowskie „Dziady” (oraz włączenie wrocławskiego spektaklu w ciąg historycznych inscenizacji dramatu), z drugiej zaś nieco ironiczne zwrócenie uwagi, że dzieło wieszcza zwykle było wykorzystywane do opowieści o współczesności, wyciągano wątki rezonujące z aktualną sytuacją, resztę pomijając. Michał Zadara, inscenizując całość tekstu, stara się wrócić do punktu zero, pokazać, że „Dziady” są i martyrologiczne, polityczne, i fantastyczne, satyryczne, ironiczne, i serio, o miłości do ojczyzny i do kobiety, o wierze i o pysze, o cierpieniu i o szaleństwie, a także o samotności i alienacji. Spektakl Zadary podąża za tym bogactwem form, tonów i treści, nie boi się też mocnych efektów, odwołań do popkultury, w czym jest wierny teatrowi epoki romantyzmu, który był rozrywką masową, przyciągał widzów także porywającą akcją i efektami.

Obrzęd dziadów odbywa się współcześnie gdzieś na polskiej prowincji. Część III, będąca hołdem dla rzeczywistych postaci, więzionej i torturowanej przez senatora Nowosilcowa litewskiej inteligencji, rozgrywana jest w kostiumach z epoki. Przed rokiem miała mocno ironiczny wydźwięk, podbijany przez Wielką Improwizację wygłaszaną przez Gustawa-Konrada (w brawurowym wykonaniu Bartosza Porczyka) niczym didżejski set narcystycznego artysty. Jakby reżyser dystansował się od martyrologicznych opisów wieszcza, który próbował nimi odkupić swój brak udziału w powstaniu i niepodleganie represjom. Dziś ironia tych scen uległa stępieniu, za to silniej, złowieszczo, niczym proroctwo obecnych wydarzeń, dzisiejszej Polski wybrzmiewa pieśń Konrada: „Pieśń ma była już w grobie, już chłodna;/Krew poczuła: spod ziemi wygląda/I jak upiór powstaje krwi głodna/I krwi żąda, krwi żąda, krwi żąda./Tak! zemsta, zemsta na wroga,/Z Bogiem – i choćby mimo Boga!/I pieśń mówi: ja pójdę wieczorem,/Naprzód braci rodaków gryźć muszę;/Komu tylko zapuszczę kły w duszę,/Ten jak ja musi zostać upiorem”. I choć Zadara udowadnia, że dramat Mickiewicza jest różnorodny, to motyw polskich upiorów i niekończącej się narodowej vendetty brzmi silniej niż wszystkie inne. I mrozi krew w żyłach.

Adam Mickiewicz, Dziady, reż. Michał Zadara, Teatr Polski we Wrocławiu

Polityka 10.2016 (3049) z dnia 01.03.2016; Afisz. Premiery; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Zapuścić kły w dusze"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną