Efektem jest teatralne widowisko, rozbuchane wizualnie, przydługie, tradycyjnie (choć nie zawsze dobrze) grane, z silnymi i mocno rezonującymi wątkami politycznymi. Akcja dzieje się w Warszawie tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, w kręgach polsko-żydowskiej mafii, której przewodzi socjalista duszą i sercem Kum Kaplica (świetny Krzysztof Dracz), a jego prawą ręką jest bokser Jakub Szapiro (Adam Cywka), obaj weterani wojny 1920 r. Gdy nie walczą – literalnie – z rosnącymi w siłę i dogadującymi się z władzą faszystami i antysemitami spod znaku Falangi Bolesława Piaseckiego i ONR, spędzają czas w burdelach z 12-letnimi prostytutkami, na meczach bokserskich, wymuszaniu haraczy i mordowaniu tych, którzy płacić nie chcą albo nie mogą. Spektakl jest najlepszy, gdy pokazuje ścierające się w dwudziestoleciu siły lewicy i prawicy. Przypomnienie, że ta pierwsza wtedy nie była inteligencka i pacyfistyczna, tylko robotnicza, masowa i potrafiła w obronie swoich racji wyciągnąć pięść i pistolet, ma dziś wymiar egzotyki. Fragment „Warszawianki 1905” i powiewający czerwony sztandar są jednocześnie surrealistyczne i mocne, a powtarzane m.in. w kontekście „miejsca odosobnienia” w Berezie Kartuskiej i marzeń prawicy o obozach dla Żydów, hasło „polskie obozy” wywołało reakcje na widowni. Słabiej wypadają dość pretensjonalne sceny obyczajowe (choć Andrzej Seweryn się broni), najsłabiej – portrety kobiet.
Król, Szczepan Twardoch, Paweł Demirski, reż. Monika Strzępka, Teatr Polski w Warszawie