Teatr

Pop opera

Recenzja spektaklu: „Aida”, reż. Wojciech Kępczyński

„Aida”, reż. Wojciech Kępczyński „Aida”, reż. Wojciech Kępczyński Tomasz Jastrzębowski / Reporter
Na spektaklu zabawa jest przednia, ale łatwo o nim zapomnieć wkrótce po wyjściu z teatru.

Trzeba mieć wielką wiarę w siebie, by po tym, co zrobił Verdi, porwać się na muzyczną adaptację opowieści o Aidzie. Ale wyzwanie podjął nie byle jaki tandem: bodaj najsłynniejszy musicalowy tekściarz Tom Rice i sam wielki Elton John. Efekt? Triumfalny pochód ich „Aidy” od premiery na Broadwayu, gdzie spektakl grany był blisko 2 tys. razy, przez sceny teatralne całego świata. Na polską premierę czekaliśmy 19 lat. Czy było warto? To zależy. Spektakl rekomendowany jest dla widzów od lat 10 i taki jest w istocie: efektowną familijną opowieścią o wielkiej, acz od początku skazanej na klęskę, miłości nubijskiej księżniczki Aidy i kapitana wrogiej egipskiej armii Radamesa, zaręczonego z kolei z córką faraona. Mamy tu wielkie namiętności, wyraźnie zarysowane postaci, no i zaskakująco zróżnicowaną (pop, ale też rock, reggae, blues, gospel itd.), choć pozbawioną wyraźnego przeboju, muzykę wielkiego małego Anglika. Do tego Roma dorzuciła to, co zawsze stanowiło o sile jej musicalowych produkcji: doskonałych wokalistów i orkiestrę, żywiołową choreografię, niezwykle efektowną, wspartą tzw. efektami specjalnymi, scenografię i fantazyjne momentami kostiumy. Ale mimo potężnego pakietu walorów „Aida” to musical dla realizatorów wymagający. Prawdziwie dramatycznych, podobnie jak i humorystycznych momentów jest jak na lekarstwo, większość songów ma statyczny charakter: są wyznaniem uczuć, deklaracji, zamierzonych działań. Często więc soliści wyglądają jak w karykaturze opery; po prostu stoją i śpiewają dla publiczności. Ładnie – to fakt. Z wirującą scenografią. Ale to nadal za mało jak na standardy, do których przyzwyczaiły nas musicale z najwyższej półki. Postaci są wprawdzie wyraziste, ale boleśnie jednowymiarowe, a ich duchowe przemiany (jest ich kilka) wyglądają nieprzekonująco. Jak u córki faraona Amneris, która niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przemienia się z rozkapryszonej, głupiutkiej trzpiotki w zimną, wyrachowaną władczynię. Na spektaklu zabawa jest więc przednia, ale łatwo o nim zapomnieć wkrótce po wyjściu z teatru.

Elton John, Tim Rice, Aida, reż. Wojciech Kępczyński, Teatr Muzyczny ROMA

Polityka 45.2019 (3235) z dnia 05.11.2019; Afisz. Premiery; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Pop opera"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną