Arcynarodowy kabaret
Recenzja spektaklu: „Policja. Noc zatracenia”, reż. Andrzej Saramonowicz
Napisanej w 1958 r. jednoaktówki, portretującej autorytarne państwo, które stanęło przed nowym wyzwaniem – jak usprawiedliwić istnienie sił zwalczających opozycję, gdy ta, wraz z ostatnim więźniem politycznym, który wyrzekł się dawnych przekonań i podpisał lojalkę, przeszła do historii. Satyra Mrożka broni się częściowo, choć krótka, ma świetny początek i koniec, ale nużący, rozciągnięty na siłę środek. Gorzej jest z drugą, dołączoną do niej sztuką. Jej autor, będący jednocześnie reżyserem całości, Andrzej Saramonowicz tak tłumaczył w „Gazecie Wyborczej” swój pomysł: „Jeśli Mrożek opowiada o absurdzie arcypolicyjności (...), to ja zapragnąłem opowiedzieć o absurdzie arcynarodowości (naród, który żyje w cieniu zmarłych przodków, zaczyna niknąć)”. Efekt przypomina długi odcinek „Ucha prezesa”, w którym tenże prezes dla niepoznaki nazywany jest infantem, a jego przyboczni, nazywani przez infanta debilami, to Janusz (kapciowy i premier) i Grażyna (była premier, oddelegowana do zadań kucharki).
Sławomir Mrożek, Andrzej Saramonowicz, Policja. Noc zatracenia, reż. Andrzej Saramonowicz, Teatr Polonia w Warszawie