Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Teatr

Z perspektywy piramidy

Recenzja spektaklu: „Piramida zwierząt”, reż. Michał Borczuch

„Piramida zwierząt”, reż. Michał Borczuch „Piramida zwierząt”, reż. Michał Borczuch HAWA
Co wolno artyście? Jak dziś robić sztukę krytyczną, w czasach wszechogarniającego kapitalizmu, ale też wrażliwości i empatii oraz politycznej poprawności.

Zaczyna się od bodaj 40-minutowego monologu (wspaniałego!) Małgorzaty Zawadzkiej w roli Katarzyny Kozyry. Twórczyni głośnych instalacji i performansów jest w spektaklu u progu kariery, jedzie pociągiem, a jej myśli krążą między domem (synek), chorobą i perspektywą śmierci (leczy się onkologicznie) a sztuką. Gdzieś pomiędzy rodzi się pomysł słynnej i wzbudzającej do dziś kontrowersje instalacji „Piramida zwierząt”. W kolejnych scenach wchodzimy do kierowanej przez prof. Grzegorza Kowalskiego (Roman Gancarczyk) „Kowalni” na warszawskiej ASP, pracowni, w której wśród rozmów o życiu, emocjach i o niczym tworzy się idea sztuki krytycznej; jest 1993 r. Głośnych dzieł właściwie nie oglądamy, bo nie one są tu najważniejsze. Kontekst artystyczny i społeczny jest szczątkowy; pierwszy reprezentuje artystka w klasycznym stylu, drugi – Doktorek (Michał Badeński) jako głos zdroworozsądkowej klasy średniej.

Piramida zwierząt, reż. Michał Borczuch, Stary Teatr w Krakowie

Polityka 50.2025 (3544) z dnia 09.12.2025; Afisz. Premiery; s. 77
Oryginalny tytuł tekstu: "Z perspektywy piramidy"
Reklama