Teatr

Łucja stereotypowa

Zamiast postaci mamy paradę karykatur.

"Łucja szalona” to, jak podaje krakowski Teatr im. Słowackiego, jedna z ponad stu trzydziestu sztuk biograficznych w dorobku amerykańskiego dramatopisarza Dona Nigro. Miała, zdaje się, być próbą relacji z zagmatwanych stosunków łączących pisarza Jamesa Joyce’a, jego córkę Łucję i innego genialnego Irlandczyka, okresowo sekretarza Joyce’a, Samuela Becketta – stosunków, które nadwrażliwą dziewczynę pchnęły w szaleństwo. Jest zaś spisem stereotypów na temat znanych ludzi, co reżyserka Magdalena Piekorz tylko wzmocniła, dobierając aktorów pod kątem podobieństwa do bohaterów.

Joyce w wykonaniu Krzysztofa Kolbergera (tą rolą świętował 35-lecie kariery) jest kwintesencją żyjącego swoją sztuką ekscentryka, jego żona Nora (Anna Tomaszewska), jak wiemy z licznych biografii Joyce’a, kobietą prostą i niewykształconą, zaś córka – istotą nadwrażliwą i przez to nieszczęśliwą. W wykonaniu Barbary Kurzaj bliżej jej do nastolatki z nieleczonym ADHD niż do kobiety o duszy artystki, nie umiejącej jednak dać wyrazu swojej wrażliwości.

Zamiast postaci mamy więc paradę karykatur. Z jednym wyjątkiem. Krzysztofowi Zawadzkiemu udało się przemycić do roli Becketta trochę życia, przejmująco oddać jego bezdenną samotność i obezwładniający brak wiary w cokolwiek. Oczywiście tylko w tych momentach, kiedy nie musi brnąć przez sceny „komiczne”, w których broni się przed nachalnymi propozycjami seksualnymi składanymi przez Łucję i sceny „liryczne”, w których jego postarzona wersja wożona jest na wózku przez ducha Joyce’a, nakazującego mu opiekować się Łucją...

Reklama