Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Teatr

Weber w piekle

Recenzja spektaklu: "Wolny strzelec", reż. Waldemar Zawodziński

Dobre strony spektaklu to orkiestra i ruch w scenach tanecznych

"Wolny strzelec” jest dziełem tak bardzo niemieckim i tak osadzonym w epoce początków romantyzmu, że nie poddaje się sztucznym uniwersalizacjom. Waldemar Zawodziński w łódzkim Teatrze Wielkim, po niezbyt udanym „Czarodziejskim flecie”, trochę się zrehabilitował realizacją dzieła Webera, choć i ona nie zachwyca. Większość spektaklu rozgrywa się wśród pustych ekranów, nie dziwi więc, gdy w pewnym momencie pojawiają się na nich projekcje. Najbardziej reżyser, a zarazem scenograf, z kostiumolożką Marią Balcerek pohasali sobie w II akcie, rozgrywającym się w ich wizji nie w lesie, lecz wręcz w piekle, wśród tłumów postaci boschopodobnych, kiczowatych w swej brzydocie.

Najbardziej jednak smuci, że teatr wziął się za „Wolnego strzelca”, nie mając tenora do odtworzenia głównej roli Maksa (tego, co usłyszeliśmy, nie warto komentować). Lepiej było z rolami żeńskimi, choć Katarzyna Hołysz (Agata) śpiewała chwilami niepewnie; wdzięczną natomiast kreację stworzyła Iwona Socha jako Anusia. Dobrą stroną spektaklu jest orkiestra, prowadzona przez Tadeusza Kozłowskiego, i ruch w scenach tanecznych, zaprojektowany przez Janinę Niesobską.

Polityka 13.2009 (2698) z dnia 28.03.2009; Kultura; s. 57
Oryginalny tytuł tekstu: "Weber w piekle"
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną