Wspomnienia w kolorze ORWO
Recenzja wystawy: "NRD. Opowieści z kraju, którego już nie ma"
160 fotografii z lat 70. i 80. XX w. przenosi nas do Niemieckiej Republiki Demokratycznej. To był dziwny twór. Z jednej strony robiono tam wszystko, by udowodnić, że socjalizm to ustrój dobrobytu i bezpieczeństwa – Polacy patrzyli więc na enerdowski poziom życia z zazdrością, a klisze fotograficzne ORWO, samochody Wartburg czy motorowery Simson były towarami bardzo poszukiwanymi. A równocześnie bodaj w żadnym kraju okołosowieckiego bloku nie było tak rozbudowanego państwowego aparatu inwigilacji i kontroli obywateli.
Wystawa dobrze oddaje ten dualizm ówczesnego życia na pokaz i życia rzeczywistego, ukazując kolejne fragmenty codzienności: pracę, wypoczynek, święta partyjne. Mamy tu wiele mówiące portrety tzw. przeciętnych ludzi, ale też i sporo zdjęć zgoła symbolicznych, próbujących w jednym kadrze zmieścić całą prawdę o systemie. Doskonały jest, tworzony przez dziesięć lat (1976–86), fotoreportaż Sibylle Bergemann o powstawaniu monumentalnego pomnika Marksa i Engelsa. Komunizm w połączeniu z niemieckimi cechami narodowego charakteru tworzył dziwaczną mieszankę, którą dobrze można poczuć na tych zdjęciach.
NRD. Opowieści z kraju, którego już nie ma, Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie, wystawa czynna do 2 września