Bruno Schulz. Rzeczywistość przesunięta, Muzeum Literatury, Warszawa, wystawa czynna do 31 grudnia
Dwie rocznice (120 urodzin i 70 śmierci) stanowią wystarczający powód, by z uwagą pochylić się ponownie nad Schulzem. Szczególnie tu, w muzeum, które posiada największą na świecie kolekcję jego dzieł. Kuratorzy wystawy, korzystając z okazji, postanowili poszperać w kontekstach i poszerzyć dotychczasowe interpretacje dorobku Schulza. Są zatem na wystawie motywy dla tego twórcy oczywiste, jak przedwojenny Drohobycz czy wizerunek kobiet. Ale jest też próba wskazania bogactwa źródeł i inspiracji, z których czerpał lub mógł czerpać, oraz próba zarysowania jego wpływu na twórczość powojennych artystów. Z jednej strony przywołano zatem np. przedwojenną kinematografię, twórczość Weissa, Witkacego i malarzy żydowskich (Menkes, Adler), a nawet grafiki Goi. Z drugiej – „Umarłą klasę” Kantora, dzieła Hasiora czy Lebensteina.
Bogato (ponad 200 prac) i starannie udokumentowanym poszczególnym tropom interpretacyjnym przydano także atrakcyjną oprawę, bliższą momentami teatralnej scenografii niż klasycznej wystawie. Z salą projekcyjną wyświetlającą filmy kina niemego, projektami multimedialnymi, ekspozycją fotografii Krzysztofa Miszułowicza inspirowanych Schulzem oraz ciekawym programem edukacyjnym dla szkół. Słowem, wielki twórca w dużym i udanym muzealnym projekcie.