Dlatego kuratorzy wystaw z reguły ostrożnie dawkują ją widzom, mieszając choćby z dużo bardziej akceptowalnym malarstwem. W Poznaniu półśrodków nie zastosowano, co zresztą znalazło nawet wyraz w tytule wystawy. Pretekst był zresztą wyśmienity – to właśnie wobec miejscowego środowiska ukuto przed dwoma dekadami, podszyty leciutką ironią, termin „poznańska szkoła instalacji”. Ta wystawa miała odpowiedzieć na pytania, czy słuszna była to etykietka.
Na dole umieszczonej na trzech poziomach ekspozycji są tu najstarsi mistrzowie: Jan Berdyszak, Izabella Gustowska czy Jarosław Kozłowski. Na pierwszym piętrze – ich godni następcy debiutujący w okolicach lat 80. i 90. XX w., jak Mariusz Kruk czy Piotr Kurka. Najwyżej – pokolenie kolejne, z godną reprezentacją laureatów Paszportów POLITYKI w osobach Wojciecha Bąkowskiego, Macieja Kuraka i Moniki Sosnowskiej. Trochę zabrakło jeszcze młodszych, ot choćby najzdolniejszych uczniów z pracowni Mirosława Bałki. W sumie – bardzo ciekawa, ale też różnorodna wystawa, która pokazuje, że obok „instalacyjnej” wspólnoty każdy z pokazywanych artystów potrafił wędrować własną drogą. Raz pełną powagi, kiedy indziej zaś humoru, snując opowieści o sobie lub o świecie, wikłając widza w wyrafinowane alegorie lub uderzając dosłownością skojarzeń. Buntując się lub pobłażliwie obserwując.
Instalatorzy, wystawa zbiorowa, Art Stations Foundations, Poznań, czynna do 31 października