Nie wiem, czy lata 60. były takie długie, ale tytuł wystawy długi jest na pewno. Jak na galerię wystawa to nietypowa, bo dzieł sztuki na niej niewiele, nadto z reguły skromnych, nierzucających się w oczy. Bardziej możemy się na niej poczuć jak w muzeum techniki, jako że od wejścia wita nas „mózg elektronowy”; dzieło naszych dzielnych uczonych sprzed pół wieku. Najwięcej jest zapisów wideo. Reportaży i kronik filmowych z epoki, emocjonujących się kolejnymi etapami podboju kosmosu. Ale też fragmenty filmów fabularnych oraz edukacyjnych (m.in. Wajdy i Zanussiego), dziś wręcz rozczulających w swym entuzjastyczno-naiwnym podejściu do spraw rozwoju elektroniki, astronomii, cybernetyki, medycyny, architektury (wiszące miasta) i nauk im bliskich. Ot, taki choćby film fantastyczno-naukowy produkcji NRD dostarcza wrażeń estetycznych i duchowych, których nie da się opisać. To trzeba zobaczyć. Wielki podbój kosmosu wydawał się na wyciągnięcie ręki, a ogólnemu entuzjazmowi ulegali także artyści, dla których była to kolejna, po rozczarowaniu realnym socjalizmem, wielka iluzja. Romans twórców z nauką nie trwał długo i trudno mówić, by pod jego wpływem powstawała jakaś wybitna sztuka. Ale ta wystawa ma fantastyczny walor edukacyjny: starszym przypomina, a młodszym otwiera oczy na epokę, w której każdy mógł wierzyć, że już wkrótce sam będzie mógł polecieć na Marsa.
Kosmos wzywa! Sztuka i nauka w długich latach sześćdziesiątych, Zachęta, Warszawa, do 28 września