Wrocław wyraźnie się rozsmakował w wystawach, które kuszą wielkimi nazwiskami i biją rekordy frekwencji. Po ubiegłorocznych, bezsprzecznych sukcesach ekspozycji „Od Cranacha do Picassa” oraz „Rodzina Brueghlów” przyszedł czas na kuszenie gwiazdorami sztuki z Hiszpanii. Napięcie budowano wedle najlepszych zasad dramaturgicznych – rozsyłając informacje prasowe typu: „nikt nie zna trasy, którą jedzie transport z dziełami” lub „dziś nastąpiło otwarcie skrzyń z pracami”. I wszystko wskazuje na to, że sale wystawowe będą przeżywały oblężenie. Przede wszystkim za sprawą trzech wielkich nazwisk-magnesów: Goya, Dali, Picasso, oraz wykorzystaniu prostej, starej reguły, iż „Polak lubi to, co dobrze zna”. Ale także dzięki atrakcyjnemu tematowi walk byków. Tym bardziej że można tu wdzięcznie nadbudowywać różne interpretacje – o zderzeniu człowieka z naturą, o przeciwstawianiu się totalitarnej władzy itd. W tej sytuacji na plan drugi schodzi wartość artystyczna ekspozycji, składającej się głównie z prac graficznych (najsłynniejsza to owa tytułowa „Tauromachia” Goi), a nawet z faksymili. Największych arcydzieł tu nie uświadczymy, ale magia nazwisk z pewnością zrobi swoje. Zresztą w bardzo ubogiej polskiej ofercie wystaw światowej sztuki nawet zestaw grafik winien cieszyć.
Picasso Dali Goya. Tauromachia – Walka Byków, Muzeum Architektury, Wrocław, wystawa czynna do 16 listopada