Prezentowany w PGS Sopot „Salon Odrzuconych” to wystawa przygotowana przez debiutującego w roli kuratora Piotra Sarzyńskiego (zwykle na tych kolumnach recenzującego wystawy – przyp. red.). Powiedzmy od razu – bardzo osobista. Zapewne idea długo pozostawała w głowie jej pomysłodawcy. Krytyk, uważnie obserwujący od lat polskie podwórko artystyczne, chciał nią zilustrować nieoczywistość wyborów i kryteriów oceniających artystów. Jakie mechanizmy decydują o uznaniu lub czyjejś wielkości albo przeciwnie – o zepchnięciu w artystyczny niebyt? Czy wyroki polskiego świata sztuki były sprawiedliwe?
To wystawa rewizjonistyczna, w bardzo pozytywnym sensie, bo szukająca nowych odpowiedzi na dawne pytania, również takie, których w pewnym sensie zadawać nie wypada, „no bo przecież wiadomo!”. Sarzyński nie waha się pytać o artystów, którzy w swoim czasie byli lubiani i oglądani, a dziś zdają się przebywać w artystycznym czyśćcu, albo o tych, którzy nigdy się do szerokiej świadomości świata sztuki nie przebili. Dla przeprowadzenia swego wystawowego wywodu posłużył się sześcioma zaproponowanymi przez siebie kategoriami. I tak oto mamy: odrzuconych, zapomnianych, niechcianych, niezauważonych, kontestujących oraz tych najmłodszych, czyli studentów, których przyszłość jest jeszcze nieznana. W tej propozycji również zawarta jest niepewność i wahanie co do przyszłych wyroków publiczności i krytyki. W wystawie bierze udział 40 artystów i 19 studentów gdańskiej ASP. Lista nazwisk ma dość zaskakujący charakter, ale niech zainteresowani przyjdą sami sprawdzić, o kogo pyta i w pewnym sensie upomina się Piotr Sarzyński, teraz jako kurator.
Salon odrzuconych, PGS Sopot, wystawa czynna do 22 maja