Produkt zastępczy
Recenzja wystawy „200 obiektów na 200 lat. Nie tylko książki”
Tym bardziej że UW ma się czym pochwalić. 130 tys. starodruków, 166 oryginalnych rycin Dürera, 154 – Rembrandta to tylko trzy liczby, które naprawdę robią wrażenie. Zwłaszcza że skarby ze stolicy – w odróżnieniu choćby od wspaniałych krakowskich zbiorów PAN i PAU – niezmiernie rzadko prezentowane są publicznie. Lista obiektów przygotowanych na wystawę jest imponująca. Drzeworyt Albrechta Dürera „Adam i Ewa”, litografia Edvarda Müncha „Madonna”, rysunek piórkiem Rembrandta, drugie wydanie „O obrotach sfer niebieskich” Kopernika z 1566 r., rękopisy wierszy sułtana Sulejmana I Wspaniałego, jedna z pierwszych książek wydrukowanych na ziemiach polskich z 1475 r. itd. I tylko jeden szkopuł: w ekspozycji nie ma żadnego oryginału, są natomiast reprodukcje, skany, kopie, fotografie, makiety. Powody takiej koncepcji – jak się dowiedziałem – są dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, przestrzenie ekspozycyjne BUW nie spełniają parametrów (wilgotność, temperatura) pozwalających na prezentowanie delikatnych oryginałów. Po drugie zaś, chodzi o walory edukacyjne, a zapraszana na wystawę młodzież dzięki temu może mieć bezpośredni kontakt (np. poprzez dotyk) z eksponatami. Tyle że to trochę tak, jak gdyby zamiast zdjęcia na tle wieży Eiffla pstryknąć sobie w domu fotkę z przedstawiającym ją breloczkiem.
200 obiektów na 200 lat. Nie tylko książki, Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego, wystawa czynna do 23 lutego 2017 r.