Przez wiele wieków stanowiła jeden z fundamentów sztuki, dziś funkcjonuje gdzieś na jej obrzeżach, przytłoczona setkami artystycznych nowinek. Czy martwa natura jako temat sztuki ma jeszcze sens, czy intryguje lub wzrusza? Czy potrafi czymś zaskoczyć? Wrocławska wystawa to próba ambitnej odpowiedzi na te pytania, bo kuratorzy poszukują jej nie tylko w malarstwie, ale też w fotografii, rzeźbie, wideo-arcie, a nawet instalacjach. Pokazują, jak współcześni artyści próbują martwą naturę ożywić, przydać jej energii stosownej do czasów, w których żyjemy. Wystawa to duża, obejmująca ponad 80 prac i tyluż artystów. Tych ze świata (m.in. tak znani, jak Gabriel Orozco czy Mat Collishaw) zebrał dyrektor Muzeum Sztuki Współczesnej w Londynie Michael Petry, a my dorzuciliśmy swoich, nie gorszych, z Magdaleną Abakanowicz, Aliną Szapocznikow czy Jonaszem Sternem.
Dowodem, że odkrycia chadzają parami, jest wystawa o tym samym tytule w stołecznej galerii Stalowa. Wprawdzie dużo skromniejsza, ale także ciekawa, stanowi świetny suplement do wrocławskiej ekspozycji. Pokazano prace szóstki autorów młodego i średniego pokolenia, podejmujących własny, oryginalny dialog z historycznymi wizerunkami martwej natury. Ktoś lubiący erudycyjne gry z pewnością odszuka tu nawiązania do włoskiego renesansu i holenderskiego baroku, do Cezanne’a i kubizmu. Obie wystawy pokazują, że motyw sam w sobie nie jest nowoczesny lub staroświecki. O mocy sztuki zawsze decyduje oryginalność i zdolność do przekazania czegoś ważnego. I stara, zasłużona martwa natura także świetnie się do tego nadaje.
Nature morte, Pawilon Czterech Kopuł, Muzeum Narodowe we Wrocławiu, wystawa czynna do 14 maja
Martwa natura, Galeria Stalowa, Warszawa, wystawa czynna do 14 marca