Narodowa Galeria Sztuki Zachęta rzadko organizuje monograficzne wystawy fotografii, szczególnie twórców ze świata. I już choćby z tego powodu prezentacja dorobku Gordona Parksa zasługuje na uwagę. Tym bardziej że mamy do czynienia z twórcą nietuzinkowym. Urodził się jako piętnaste dziecko w biednej afroamerykańskiej rodzinie. Talenty i niezwykle silna wola sprawiły, że stał się poetą, pianistą jazzowym, kompozytorem muzyki poważnej, autorem 15 książek, malarzem, producentem filmów, a nawet twórcą nowego gatunku w kinematografii: blaxploitation. Ale przede wszystkim był fotografem – konsekwentnie i wbrew rasowym uprzedzeniom uprawiającym ten zawód przez niemal całe, bardzo długie życie (zmarł w 2006 r., mając 93 lata). Niezwykle wszechstronnym. Z podobną wprawą i przekonująco potrafił pokazać biedaków, europejską arystokrację, zwiewne modelki, zadowoloną z siebie klasę średnią. Tworzył oryginalny język wizualny, zarówno fotografując modę dla „Vogue’a”, jak i segregację rasową dla „Life’a”. Symbolem jego twórczości jest słynne zdjęcie afroamerykańskiej sprzątaczki „Amerykański gotyk” nawiązujące do równie słynnego obrazu Granta Wooda pod tym samym tytułem. Ale praktycznie wszystkie jego fotografie zasługują na uwagę, stanowią bowiem szczególną, subiektywną amerykańską kronikę XX w. Kronikę opowiadającą o świecie przez pryzmat ludzi, ich zachowań, emocji, marzeń, wyzwań, którym musieli sprostać. Kronikę, która była nie tylko zapisem, ale i manifestem humanizmu, współczucia, zaangażowania.
Gordon Parks: Aparat to moja broń, Galeria Zachęta, Warszawa, do 21 maja