Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Wystawy

W świecie krzywych luster

Recenzja wystawy: „Maria Lassnig”

Maria Lassnig, Autoportret z rondelkiem, 1995 r. Maria Lassnig, Autoportret z rondelkiem, 1995 r. Zachęta
Bez trudu odnajdziemy na płótnach wpływy ekspresjonizmu, realizm, surrealizm, elementy abstrakcji, rozliczne eksperymenty z poszukiwaniem relacji między tłem a figurą.

Czy wystawa artystki, która malowała praktycznie tylko autoportrety i to przez niemal 70 lat, może w ogóle zaciekawić widza? Może, jeżeli twórczynią jest Maria Lassnig, która z utrwalania na płótnie samej siebie zbudowała przejmującą opowieść o cielesności, odkrywaniu zakamarków własnej osobowości, poszukiwaniu tożsamości, oswajaniu lęków. Ze starego powiedzenia, że „twarz jest zwierciadłem duszy”, uczyniła nie tylko credo swej twórczości, ale wręcz życiowy projekt. Dlaczego autoportrety Lassnig się nie nudzą? Bo tylko chwilami zbliżają się do tego, co zwykliśmy uważać za konwencjonalny malarski wizerunek. Zazwyczaj natomiast są swobodnymi improwizacjami na temat tego, czego artystka doświadczała zarówno psychicznie, jak i fizycznie.

Maria Lassnig, Galeria Zachęta, Warszawa, do 15 października

Polityka 30.2017 (3120) z dnia 25.07.2017; Afisz. Premiery; s. 69
Oryginalny tytuł tekstu: "W świecie krzywych luster"
Reklama