Wróżę tej wystawie ogromną popularność, bo choć minęło już półtora wieku, od kiedy biedermeier święcił triumfy, to wydaje się nadal idealnie trafiać w drobnomieszczański gust większości rodaków. Była to bowiem sztuka prosta, na granicy naiwności, solidna, swojska, podkreślająca takie wartości, jak spokój, intymność, dostatek, bezpieczeństwo, związki rodzinne. Dziś byśmy powiedzieli, że mocno zatapiająca się w kicz, ale czyż naród nie kocha kiczu? Biedermeier nie zrodził wielkich twórców, bo ze swej zachowawczej natury zrodzić ich nie mógł. Ale cechowała go funkcjonalność, a przy tym taka estetyczna przystępność, że główną frazą, jaka ciśnie się na usta, jest: jakie to śliczne! Jak starannie zrobione! Ta niewymagająca mieszczańska sztuka, święcąca największe triumfy w Niemczech, Austrii, ale też Polsce, uleżała się już na tyle długo, że z kategorii codzienne przedmioty trafiła do kategorii historia sztuki.
Biedermeier, Muzeum Narodowe w Warszawie, wystawa czynna do 7 stycznia 2018 r.