W galopadzie myśli, obrazów i pomysłów dzisiejszego świata Kamoji jest niewzruszony, zaprasza do medytacji. Warto spróbować.
Z teoretycznego punktu widzenia Kōji Kamoji nie ma racji bytu w polskiej sztuce. Nie dość że przesiąknięty perspektywą kultury Japonii, to dodatkowo osadzony gdzieś w czasie przeszłym, w którym nie było internetu, nikomu się nie spieszyło, a zaduma była powodem do dumy, a nie do wstydu. Może dlatego nikt dotychczas nie odważył się zorganizować artyście w Polsce wystawy retrospektywnej, co już samo w sobie jest poważnym grzechem. Bo możemy go nie rozumieć, możemy z bezradnością stawać naprzeciwko jego prac, ale nie możemy odmówić mu jednego: wzbogaca widzenie świata o pierwiastek, którego daremnie szukać u innych rodzimych twórców.
Kōji Kamoji, Cisza i wola życia, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa, do 19 sierpnia
Polityka
26.2018
(3166) z dnia 26.06.2018;
Afisz. Premiery;
s. 67
Oryginalny tytuł tekstu: "Wyciszanie"