Rzucony na szerokie mody
Recenzja wystawy: „Niebezpieczne ujęcia. 100 lat fotografii mody w Polsce”
Zacznijmy od wyrazów uznania. Kuratorzy ekspozycji się napracowali. Nie wykluczam, że benedyktyńska praca polegająca na zdobywaniu i przeglądaniu czasopism, folderów czy stykówek tak dalece pomysłodawców pochłonęła, że zabrakło im czasu i siły na sensowne posegregowanie owej dokumentacji i podporządkowanie jej czytelnej i ciekawej narracji. Wprawdzie w materiałach prasowych zachęcająco stwierdzają, że ta wystawa to „próba prześledzenia zmian w sposobie komunikowania się świata mody z odbiorcą za pomocą obrazu”, ale cały wysiłek „śledzenia” pozostawiają widzowi. Obiecują, że pokażą, jak burzliwe przemiany ekonomiczne, polityczne i kulturowe wpływały na modę, ale banalne opisy poszczególnych sekcji ekspozycji są jakby żywcem wyjęte z podręcznika „Foto dla początkujących” i niczego nie tłumaczą. Kto więc jest bystry i biegły w temacie, ten z mnogości zebranych artefaktów wysupła jakieś prawidłowości, którym fotografia mody, a i sama moda podlegały na przestrzeni kolejnych dekad. Kto mniej bystry (a do takich najwyraźniej należę), ten będzie błąkał się między stołami z rozłożonymi pismami, z jednej strony urzeczony urokiem dawnych zdjęć, ale z drugiej – zagubiony i opuszczony przez kuratorów, którzy zamiast poprowadzić po wybiegu za rękę, zostawili odbiorcę samotnego, otoczonego haute couture i prêt-à-porter.
Niebezpieczne ujęcia. 100 lat fotografii mody w Polsce, Galeria Fundacji Instytut Fotografii Fort, Warszawa, do 12 września