Artyści to indywidualiści. W grupy łączą się rzadko i – zazwyczaj – na krótko. Dlatego nadchodzące trzydziestolecie wspólnej działalności Łodzi Kaliskiej to nie tylko trzy dekady, to niemal wieczność. Dawni młodzieńcy, a dziś już stateczni panowie nadal jednak świetnie bawią się własną sztuką, a przy okazji bawią nią publiczność. Rocznicowy rok rozpoczynają od zaprezentowania nowego projektu, z tytułem będącym parafrazą słynnego spektaklu Tadeusza Kantora.
Czternaście wielkoformatowych zdjęć zawiera w sobie wszystko to, do czego przyzwyczaili nas łodzianie. Jest więc zręczny fotomontaż, rozmach, dezynwoltura, mnóstwo nagich kobiecych ciał. Ale przede wszystkim zgrabna kpina z mitów, nawyków, mód, artystycznych fenomenów. Tym razem artyści wzięli na warsztat idee feminizmu oraz równouprawnienia płci, doprowadzając je do granic absurdu. Nagie kobiety, które zawsze występowały jako dość szczególne muzy, tym razem stają się antymuzami: beneficjentkami (a może ofiarami?) ideałów emancypacji. Choć w tworzeniu jakichś głębokich interpretacji tej sztuki byłbym ostrożny. Chodzi bowiem przede wszystkim o odreagowanie poprzez śmiech przeróżnych absurdów. Nie ulega wątpliwości – w drugie 30-lecie Łódź Kaliska wkracza w wyśmienitej formie.