W pogoni za Adamem
MAŁYSZ - teraz kierowca rajdowy. Trudno go dogonić
Dziennikarze sportowi, zimowi, mówią: kiedyś wszystko było prostsze.
Mówią: po każdym udanym skoku Adam kręcił się trochę w sektorze zawodniczym z nartami na ramieniu, można było pstryknąć sobie z nim zdjęcie. Prawie wszyscy sportowi mają już zdjęcia z Adamem.
Adam Małysz trzy razy zwyciężał w: Turnieju Nordyckim i Letnim Grand Prix. Cztery razy był indywidualnym mistrzem świata, triumfatorem Pucharu Świata. 18 razy letnim, a 21 zimowym mistrzem Polski w skokach, a mimo to, gdy wycieczka podglądaczy z aparatami tratowała krzaki przed jego domem w Wiśle, wychodził i mówił: to już róbcie zdjęcie, tylko nie łamcie mi krzaków. Za to go lubili: niby mistrz, a skromny chłopak, zna życie – wiadomo, blacharz-dekarz.
W kwietniu 2011 r. Adam ogłosił, że teraz będzie kierowcą rajdowym, terenowym, i pojechał trenować. Dziennikarze zimowi mówią: teraz więcej wiedzą motoryzacyjni i lajfstajlowi.
Pierwszy tydzień
W połowie września 2011 r. telewizja śniadaniowa transmitowała wypadek Adama. Między gotowaniem w studiu a rozmową o feminizmie filmowany z helikoptera Adam groźnie dachował. Na innym kanale Adam opowiadał, że leżąc na dachu podjął próbę wyjścia przez lewe drzwi, ale w końcu wydostał się prawymi.
Motoryzacyjni komentują: nie deklasuje się.
Sportowi radzą: dzwońcie do Wisły, Adam ma tam galerię. Ale galeria trofeów Adama nie wie, gdzie jest patron. Przed kilkunastu laty rolę punktu informacyjnego i zwierciadła środowiskowego spełniał w Wiśle bar U Bociana. Próbowano tam się z wiślanami bratać i podpytywać o Adama.