Ludzie i style

W pogoni za Adamem

MAŁYSZ - teraz kierowca rajdowy. Trudno go dogonić

Adam Małysz intensywnie trenuje przed rajdem w Maroku. Adam Małysz intensywnie trenuje przed rajdem w Maroku. Tomasz Jędrszczyk / Forum
Im więcej Adam Małysz się ściga, tym bardziej nie można go złapać.
Były skoczek, obecnie rajdowiec z Albertem Gryszczukiem z RMF Caroline Team podczas rajdu Morocco Challenge, październik 2011 r.Tomasz Jędrszczyk/Forum Były skoczek, obecnie rajdowiec z Albertem Gryszczukiem z RMF Caroline Team podczas rajdu Morocco Challenge, październik 2011 r.
Przed kilkunastu laty rolę punktu informacyjnego i zwierciadła środowiskowego spełniał w Wiśle bar U Bociana.Paweł Sowa/Agencja Gazeta Przed kilkunastu laty rolę punktu informacyjnego i zwierciadła środowiskowego spełniał w Wiśle bar U Bociana.

Dziennikarze sportowi, zimowi, mówią: kiedyś wszystko było prostsze.

Mówią: po każdym udanym skoku Adam kręcił się trochę w sektorze zawodniczym z nartami na ramieniu, można było pstryknąć sobie z nim zdjęcie. Prawie wszyscy sportowi mają już zdjęcia z Adamem.

Adam Małysz trzy razy zwyciężał w: Turnieju Nordyckim i Letnim Grand Prix. Cztery razy był indywidualnym mistrzem świata, triumfatorem Pucharu Świata. 18 razy letnim, a 21 zimowym mistrzem Polski w skokach, a mimo to, gdy wycieczka podglądaczy z aparatami tratowała krzaki przed jego domem w Wiśle, wychodził i mówił: to już róbcie zdjęcie, tylko nie łamcie mi krzaków. Za to go lubili: niby mistrz, a skromny chłopak, zna życie – wiadomo, blacharz-dekarz.

W kwietniu 2011 r. Adam ogłosił, że teraz będzie kierowcą rajdowym, terenowym, i pojechał trenować. Dziennikarze zimowi mówią: teraz więcej wiedzą motoryzacyjni i lajfstajlowi.

Pierwszy tydzień

W połowie września 2011 r. telewizja śniadaniowa transmitowała wypadek Adama. Między gotowaniem w studiu a rozmową o feminizmie filmowany z helikoptera Adam groźnie dachował. Na innym kanale Adam opowiadał, że leżąc na dachu podjął próbę wyjścia przez lewe drzwi, ale w końcu wydostał się prawymi.

Motoryzacyjni komentują: nie deklasuje się.

Sportowi radzą: dzwońcie do Wisły, Adam ma tam galerię. Ale galeria trofeów Adama nie wie, gdzie jest patron. Przed kilkunastu laty rolę punktu informacyjnego i zwierciadła środowiskowego spełniał w Wiśle bar U Bociana. Próbowano tam się z wiślanami bratać i podpytywać o Adama. Potem prasa przytaczała dziwne przypadki bywalców baru, którzy nie wiedzieli, kto to Adam. Szef lokalu podawał w wątpliwość nawet własne, naoczne przecież, istnienie.

Teraz dzwoni się i wysyła maile do piarowca teamu rajdowego Adama. Mówi: Adam trenuje do rajdu w Maroku, ale zobaczę, co się da zrobić w kwestii rozmowy. Patrzy kilka dni, zapomina. Potem mówi, że niestety, napięty plan, może za tydzień Adam będzie jechał z Żagania, to znajdzie pół godziny. Potem okazuje się, że jest już w Wiśle, ale tam też go nie ma.

Drugi tydzień

Adam: urodzony w Wiśle w 1977 r., tata kierowca, mama ekspedientka w pawilonie gminnej spółdzielni. Tak jest nadal: mamę wskazują koleżanki z pawilonu Świerk: taka mała w okularach na AGD. Tata, pracownik magistratu, wozi niepełnosprawnych na rehabilitację.

Adam – w gazetowej wzmiance prowadzi czołg na żagańskim poligonie, odbiera tytuł honorowego kawalerzysty dywizji kawalerii pancernej. Mówi: kierowanie czołgiem nie jest takie trudne. Dowódca dywizji żartuje: czołgiem Adam na pewno by nie dachował.

O dachowaniu urząd Wisły dowiedział się z telewizji śniadaniowej. Pan Łukasz z referatu promocji, turystyki i sportu wyszedł na korytarz i zagadnął Małysza seniora: Jasiu, jak z Adamem? Senior machnął ręką: wzięli go na badania, ale w porządku. Następnie Jan Małysz założył kurtkę, minął w holu naturalnej wielkości posąg syna z czekolady i pojechał rozwozić pacjentów. Posąg stał kiedyś poza szklaną gablotą, jednak fani Adama go zjadali.

Jan Małysz mówi: teraz mniej wiem o Adamie, niż kiedy skakał. Babcia opowiadała, że Adam wpadł w poniedziałek na chwilę i będzie w czwartek, ale czy będzie, to nie wiadomo.

Babcia Adama wychowywała. Latem rodzice wracali z pracy i od razu lecieli w pole – 2,5 ha w górach, ziemia tak stroma, że traktorem nie wjechał. Adam pomagał. Mieszkanie Małyszów było ściana w ścianę z mieszkaniem Szturców, wujek Szturc trenował skoczków narciarskich.

Jan Szturc opowiada: Adam jako dzieciak zimą sypał sobie skocznie, latem szalał na rowerze. Widać było, że ma niebezpieczną wyobraźnię. We wspomnieniach mały Małysz znów skacze na treningu ze skoczni 15-metrowej, spadają mu buty z nartami, ląduje w skarpetkach. Milczy, zbiera się z ziemi, odnajduje narty i wraca na skocznię.

Szturc mówi: Niesamowicie zawzięty, nie dziwi mnie, że poszedł do rajdów.

Pole Małyszów w górach sąsiaduje z polem Szturców. Adam ze szwagrem przerobili jeepa na rajdowego. Jan Szturc nieraz widział, jak Adam rozjeżdżał rodzinny kawałek łąki trenując. Adam ma umowę z babcią, że skosi jej za to trawę.

W miejskim amfiteatrze każdy z kilkuset fotelików sygnowany jest „Wisła Adamowi Małyszowi”. W dzielnicy Malinka nowoczesna skocznia nosi imię Adama. A w barze U Bociana sobie żartują: to ten nowy rajdowiec?

Trzeci tydzień

Motoryzacyjni mówią: Adam podobno zawsze chciał być kierowcą.

Lajfstajlowi mówią: Adam przytył.

Jan Małysz przyznaje: Adam najbardziej lubi rozmawiać o nartach i autach.

Gdy skakał, skoki zwyciężały każdą rodzinną uroczystość. Mama pytała: mało macie skoków, że przy stole też musicie o tym? Przypominał się mały Adaś, który łaził po Wiśle ćwicząc telemarki na sucho. Taką ma pracę – tłumaczyli mamie.

Zimowi pytali Adama, czy się denerwuje. Adam mówił: ja mam tylko skoczyć.

Tata Adama mówi: trochę byliśmy zaskoczeni, że teraz będzie się ścigał. Ale zwiedził kraje zimowe, to niech teraz zwiedzi letnie. Za pierwsze zarobione na skokach pieniądze Adam kupił używanego małego Fiata i go naprawiał. Jan wspomina: półośka, sprzęgło, przegub – gdzie jaki wyjazd był, to coś się wymieniało. Adam wymienił pół samochodu.

Skakał dalej – kupił powypadkowego Golfa. Skakał jeszcze dalej, a cicha rodzina nie mogła przyzwyczaić się do sławy. Kiedy do domu Małyszów weszły naraz trzy ekipy telewizyjne, by uchwycić zdziwienie domowników pojawieniem się trzech ekip, Jan Małysz uciekł do baru U Bociana. Adam nawet chował się do szafy. Albo wsiadał w Golfa i jeździł – to go uspokajało.

Prasa cytuje: pisma motoryzacyjne Adam przegląda pasjami.

Tata mówi: nigdy nie uderzyła do głowy Adamowi woda sodowa, nie było powodu.

Przez wiślański rynek ciągle łażą wycieczki śladami Adama. Małysz senior odwraca głowę, bo czasem wycieczka go pozna i musi pozować do zdjęć zamiast syna. Wisła się rozwija. Jan Poloczek, burmistrz miasta, mówi: bez Adama promocja nigdy by się tak dobrze nie udała. Wspomina początki: Apoloniusz Tajner, teraz prezes Polskiego Związku Narciarskiego, był w urzędzie miasta doradcą do spraw sportu. W 1998 r. dostał propozycję trenowania Małysza i radził się burmistrza: co myślisz, Jasiu? Burmistrz mówił: idź, Polo, może coś dobrego z tego będzie.

W czerwcu 2011 r. w Wiśle znów była telewizja – uroczystości zakończenia kariery Adama skoczka. Wcześniej imprezę z telewizją zorganizowało Zakopane. Potem Adam pojechał trenować rajdy. We wrześniu zrobił po wiślańskim rynku kółko nowym wozem strażackim o imieniu Adaś. Wysiadł i powiedział: supersprzęt!

 

 

Czwarty tydzień

Motoryzacyjni chwalą się: mamy komórkę szefa teamu wyścigowego Adama.

Ale szef studzi dziennikarzy: wszystkie maile o rozmowę z Adamem lądują u mnie. Teamowi na razie nie zależy na prasie. Pierwszy piarowiec też przestał się odzywać.

Ale drugi piarowiec teamu jest otwarty. W dobę orientuje się, kiedy Adam znajdzie czas porozmawiać. Po sprawdzeniu możliwości mówi: niestety, Adam intensywnie trenuje przed rajdem w Maroku.

Ale drugi piarowiec rzuca światło na nowe życie Adama: kiedy Adam ogłosił koniec kariery narciarskiej, team rajdowy miał z nim już podpisany wstępny kontrakt. Adama od dziecka pasjonowały sporty rajdowe; teraz będzie realizował marzenia. Nie będzie musiał już jeść bułki z bananem, żeby utrzymać wagę – jako narciarz musiał. Okazał się kierowcą wytrzymałym, rwącym się do jazdy. Po każdym rajdzie dzwoni do żony, żeby się nie martwiła.

Adam pojawia się w gazetowej wzmiance, mówi: rajdy to zjednoczenie z przyrodą.

Drugi piarowiec mówi dziennikarzowi: proszę przysłać pytania mailem.

Motoryzacyjni mówią: Adam robi konferencję w centrum sportu.

Piąty tydzień

Pierwsza na konferencji pojawia się zgrabna dziewczyna. Przybiera różne pozy.

Lajfstajlowi wyjaśniają: to wokalistka zespołu Blue Cafe.

Bo w rajdzie Morocco Challenge jadą też celebryci sceniczni. Łatwiejszą, vipowską trasą. Nie będzie się gdzie umyć – sportowi prowokują wokalistkę. Odpowiada: to będzie trudne wyzwanie. Wśród vipów będzie także żona Adama, Izabela.

Motoryzacyjni się niecierpliwią: gdzie Adam?

Jest! Rzeczywiście przytył. Opalił się i ma bródkę. Daszek czapki naciągnął na oczy.

Adam mówi: ten rajd to trudne wyzwanie.

Potem znika i wielu dziennikarzy zabiegających o rozmowę z nim boi się, że znów pojechał trenować. Burak się zrobił – rzucił nawet jakiś lajfstajlowy. Jednak na chwilę Adam wychodzi do dziennikarzy. Wygląda na zmęczonego.

Mówi: to będzie wyzwanie.

Szósty tydzień

Motoryzacyjny mówi: zostawiłem na konferencji wizytówkę.

Mówi: dzięki temu wiem, co robi Adam. Wie więc, kiedy płaskowyże okolic Tendrary żegnają zawodników deszczem. Wie też, że pewien vip czuje się w Maroku jakby na granicy jawy i snu. Podchwytują to lajfstajlowi i drukują.

A Adam mówi: mamy sporo trudnych wydm, które będą wyzwaniem dla wszystkich.

Z ostatniej chwili

Specjalnie dla POLITYKI z miejscowości Zagora w Maroku odpisuje na posłane mailem pytania Adam Małysz:

Mówił pan, że zostanie przy nartach jako menedżer.
– Narty kocham nadal. Doszedłem jednak do wniosku, że mając do wyboru realizację marzeń i siedzenie przy biurku, powinienem dać sobie czas na marzenia.

Jak zafascynował się pan motoryzacją?
– Jak każdy chłopak wzdychałem do ładnych aut sportowych, ale od kiedy pamiętam, to auta terenowe wzbudzały większe emocje. W górach, na kamienistych drogach wiadomo było, że takim sprzętem da się dojechać prawie wszędzie. Głupio byłoby powiesić samochód sportowy na pierwszej nierówności.

Jakie są kulisy decyzji pańskiej żony o starcie w Morocco Challenge?
– Iza zastanawiała się, jak to możliwe, że taki sport tak mocno mnie wciągnął. Chciała też zobaczyć, z jakimi niebezpieczeństwami trzeba się liczyć w trakcie rajdu. Po kilku pierwszych dniach rajdu okazuje się, że Iza jedzie bardzo dobrze jak na debiutantkę. Ciekawie będzie, jak wkręci się w rajdy podobnie jak ja. Na pewno nie boi się już tak bardzo tego sportu.

Czym jest dla pana bycie kierowcą rajdowym – sposobem na życie, zabawą?
– Rajdy terenowe to w pierwszej kolejności spełnianie marzeń. Możliwość udziału w przygodzie życia. Mam duszę sportowca, więc nie jest to dla mnie wycieczka. Chcę nauczyć się jak najwięcej, chcę najpierw zdobyć doświadczenie, które pozwoli mi rywalizować z najlepszymi. Wiem, że na to potrzeba kilku lat, ale nie zamierzam być turystą – chcę móc walczyć.

Polityka 47.2011 (2834) z dnia 16.11.2011; Kraj; s. 33
Oryginalny tytuł tekstu: "W pogoni za Adamem"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną