Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Wyślizgane?

Zimowe olimpijki mają dość

Pauliny Ligockiej nikt z kadry nie wyrzuca, jest jedną z czwórki snowboardzistów, dla których w 2011 r. zarezerwowano centralne środki na szkolenie. Pauliny Ligockiej nikt z kadry nie wyrzuca, jest jedną z czwórki snowboardzistów, dla których w 2011 r. zarezerwowano centralne środki na szkolenie. Kim Jae-Hwan/AFP / East News
W ciągu kilku miesięcy polskie zimowe olimpijki – Ewelina Staszulonek i Paulina Ligocka – zrezygnowały ze startów pod flagą biało-czerwoną. Dlaczego?
Nie wiadomo, jaki ma pomysł na życie Ewelina Staszulonek, najlepsza polska saneczkarka. Odcięła się od świata.Jim Urquhart/Reuters/Forum Nie wiadomo, jaki ma pomysł na życie Ewelina Staszulonek, najlepsza polska saneczkarka. Odcięła się od świata.

Ewelina: sanki to już nie jej świat?

Luty 2010 r. Na torze w Whistler podczas zimowych igrzysk olimpijskich Ewelina zajmuje ósme miejsce w konkurencji saneczkowych jedynek. Życiowy sukces. Do domu rodziców w Mroczkowicach, nieopodal Świeradowa-Zdroju, wraca na skrzydłach. Zapewnia sobie stypendium olimpijskie: 3450 zł brutto. Trener Eweliny Marek Skowroński mówi, że to jeszcze nie szczyt możliwości jego podopiecznej, że na kolejnych igrzyskach w Soczi może być lepiej. W Polskim Związku Sportów Saneczkowych czują wiatr odnowy. Mają się wreszcie kim pochwalić przed światem, jest na kogo łowić sponsorów. Nie boją się słowa: przełom.

Styczeń 2011 r. Podczas mistrzostw świata Ewelina zostaje zdyskwalifikowana po pierwszym ślizgu. Przekracza limit wagi o 400 g. Takie wpadki się zdarzają, choć nie za często. Im cięższy saneczkarz, tym szybciej pędzi w lodowej rynnie. Zawodnicy ryzykują. Zgodnie z przepisami Ewelina traci stypendium. Zamyka się w sobie. Szuka winnych. Pierwszy z brzegu jest trener. Trochę się boczy, ale na zakończenie sezonu rozstają się w zgodzie.

Wiosna 2011 r. Początek nowego saneczkowego kalendarza. Podopieczni Skowrońskiego jak zwykle wyjeżdżają trenować do Niemiec. To pępek świata, jeśli chodzi o ten sport. Niemcy są gościnni, ale tylko dla zaprzyjaźnionych, takich jak Skowroński i jego ludzie. Pożyczą sprzęt, udzielą rad, nie patrzą z góry. Co im z tego? – Nie chcą zabić sportu monotonią swoich zwycięstw – tłumaczy Skowroński. Przede wszystkim dbają o swoich, ale stałych gości traktują ciepło. Mówią: w pierwszej ósemce igrzysk było sześć naszych dziewczyn.

Polityka 48.2011 (2835) z dnia 23.11.2011; Coś z życia; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Wyślizgane?"
Reklama